1. Biblioteka za drzwiami


    Data: 25.10.2021, Kategorie: Fetysz Twoje opowiadania Autor: Katrine Beliso

    ... lochach pensjonatu. Jeśli przegra starcie po chwili podobny będzie do istot w jadalni, nie wiedząc, gdzie jest i co tutaj robi!
    
       — Zrobiłeś piorunujące wrażenie, cieszę się, że jesteś — Diana nie ukrywała zachwytu.
       — Nie obawiaj się, nic złego nie uczynię — zaskakująco patrzyła jedynie w ziemię.
       — Nie ma miejsca dla ciebie pod pensjonatem, jest wyłącznie nad nim — oznajmiła wyniośle.
       — Nie ukrywam, że do tej pory słyszę jęki zachwytu siostry, byłeś w niej a ona w tobie.
       — Moje drzwi zawsze są otwarte dla ciebie — odeszła widząc biegnącą Alex.
       — I co? I co? Co ona powiedziała? Nie zrobiła nic złego?
       — Podziękowała za wspaniały spektakl do śniadania, zaprosiła na następny — ze śmiechem odchodził w głąb parku, czuł wzrok na plecach, dopóki, dopóty nie zniknął za pagórkiem.
    
    
       Zrobiło się bardzo parno, w powietrzu wisiała burza. Nie widział sensu w dalekich podróżach po okolicy, pozostał w zasięgu widoku pensjonatu. Nieopodal Diana wpadła na pomysł, dla niej zabawny — zaprzęgła dostępnego do orania, wdziała mu na głowę maskę konia w tyłek formę ogona, szczelnie obwiązała ciało rzemieniami, do których przymocowała pług. Batem łamała opór, po chwili na tyle ile miał sił, spełniał zachciankę. Dopóty nie stracił kompletnie sił, wtedy stanęła nad nim i wymierzała srogie razy na plecy, kiedy przestał się ruszać odeszła.
       Zza drzew wyłoniła się Alex na rowerze, do którego uczepiła uciemiężonego ciągnącego z prędkością ustaloną totalną przemocą. Czym ...
    ... prędzej Karol śmignął w głąb lasu, słyszał po kraksie roweru trzask i okrzyki grozy chłostanego. Serial — weekend pod miastem trwał w najlepsze, jakby nie wycisk grasujący po okolicy byłoby zabawnie. Wlewały napar pod postacią herbatki do głowy, aby przytulić usta do stóp a bat do pleców.
       Zmęczony położył się w wysokiej trawie, w promieniach gorącego Słońca — zasnął smacznie. Senne marzenia przyniosły Elwirę, radośnie trzymającą dłoń, kiedy biegli za Słońcem szukając Księżyca bujającego się między obłokami…
       Obudziło przejmujące zimno i deszcz wylewający się z dziurawego nieba. Zastanawiał się, dokąd iść w ciemnościach oto jest pytanie, tam ciemno głucho, a tam mrok nieprzebyty, strugi deszczu zalewały oczy. Majaki senne wśród drzew straszyły wpadnięciem w rozpadlinę po wyrobisku gliny, wyobraźnia podsuwała pod nogi bagno nieprzebyte, zbiorowisko żmij leśnych, stado wilków na drzewach i jeszcze sporo koszmarnych wariantów. W oddali majaczyły światła lepsze to niż szarzyzna nieistnienia, poczłapał w kierunku cywilizacji niczym straceniec na szafot.
    
       — Gdzieś był Karolu, tutaj trzecia wojna światowa się rozpętała, Alex posądziła Dianę o schowanie ciebie w lochach pod pensjonatem i tresowanie na posłusznego zwierzaka, na nic tłumaczenia, że nie ma nic wspólnego ze zniknięciem. Alex chciała ją udusić własnymi rękoma za to, że ci krzywdę zrobiła. Jeździła do późnej nocy, szukała po okolicznych drogach. Zdziwiona jak mogłeś przebyć kilkadziesiąt kilometrów do pierwszej ...