1. Gdzie duchy przodków (I)


    Data: 20.01.2022, Kategorie: średniowiecze, Fantazja Pierwszy raz Autor: NeverShoutNever

    Charty wystrzeliły do przodu węsząc za zwierzyną. Zostawiły konnych w tyle, a same pognały wśród zarośla kniei. Racisław, najmłodszy z braci, zaledwie dziesięcioletni, pierwszy dostrzegł, że psy złapały trop. Ściągnął lejce, kostki gwałtownie przycisnął do końskiego brzucha i ruszył na przód, w ślad za tropicielami.
    
    - Zaraz sam ustrzelę łoszaka! - zarechotał, nie oglądając się za siebie. Spod kopyt pędzącego jak wicher gniadosza sypały się grudki wilgotnej ziemi.
    
    - Jak się będziesz tak darł, to my prędzej ciebie ustrzelimy! Zewrzyj gębę, braciszku, bo wystraszysz wszystko, co w lesie mieszka - odparł na to Uniemysł i także przyspieszył. Król Myślidar i jego najstarszy syn Skardmir trzymali się z tyłu, sennie kołysząc się w siodłach, ale widząc najmłodszych pełnych zapału, także się ożywili. Skardmir zaś, najstarszy brat, sięgnął po łuk. Popędził konia.
    
    Trudne, bagienne tereny wokół wsi Wizny nie ułatwiały pościgu za stadem łosi, dotąd spokojnie żerujących w brzeźniaku. Te, od razu gdy wyczuły zapach psów, ruszyły przez torfowiska i podmokłe łąki, nie ułatwiając łowczym zadania. Koń Uniemysła grzązł niemiłosiernie, charcząc i rżąc, jakby skarżył się na jeźdźca, który go tu przywiódł. Lekki konik Racisława był zwinniejszy i sprytnie przemykał miedzy gęstymi zaroślami nad rzeką Wełenką. Skoczył nad zwalonym dębem, śmignął przez zarośla wierzbowe, a chłopak wreszcie dostrzegł uciekające zady byków i łań. Nie dostrzegł wiele cieląt, a jeśli już były, to chronione gdzieś ...
    ... w środku stada. Dogonił go bardziej doświadczony Skardmir, a nawet Uniemysł, który wyswobodził się z mułu, a przy okazji mocno ubrudził.
    
    Wiatr rozwiewał długie włosy chłopaków podskakujących w siodłach. Każdy z nich miał już łuk w ręku, a Skardmir napiął cięciwę i wypuścił strzałę. Poleciała szybko i celnie, choć nie zadała śmiertelnej rany. Klępa zaryczała przeraźliwie i stado uciekło w stronę nieprzemierzonych bagien.
    
    - Jedziemy za nimi! - zawyrokował najmłodszy Racisław.
    
    - Gdzie ojciec? - zainteresował się Skardmir.
    
    - Poczekam na niego. Wy jeźdźcie - zadeklarował średni z braci, dwudziestojednoletni Uniemysł. –Niech młody wreszcie się czegoś nauczy! - zaśmiał się do najmłodszego braciszka, który odpowiedział mu grymasem.
    
    Skardmir jechał przodem, wolno, śladem łosi, czyli stratowanymi drzewkami i podszytem, co nie było trudnym zadaniem. Słońce świeciło im w plecy, a w lesie zaległa dziwna cisza.
    
    - Są daleko? - spytał Racisław.
    
    - Nie wiem, być może ten ranny leży gdzieś po drodze - odparł starszy. Wolał nie rozmawiać podczas polowania, a młody książę był dość gadatliwy, co irytowało chłopaka. Ba, trzydziestoletniego mężczyznę, który niejedno polowanie już przeżył i wiedział, że hałaśliwy myśliwy nie upoluje zbyt wiele. Chyba jedynie ślimaki na drodze.
    
    Wkrótce odnaleźli ranną łanię ryczącą boleściwie. Stado opuściło ją, dalej tratując drogę przez las i ratując tym samym życie pozostałych osobników.
    
    - Dobij ją - rozkazał Skardmir i spojrzał surowym ...
«1234...11»