1. Gdzie duchy przodków (I)


    Data: 20.01.2022, Kategorie: średniowiecze, Fantazja Pierwszy raz Autor: NeverShoutNever

    ... Starcy wybałuszyli oczy, ale żaden nie śmiał spierać się z doradcą króla. W myślach i tak zapewne przyznali mu rację. –I trzeba świecić oczami za jego głupotę. Proponuję, by przyjąć wersję, iż to zbójcy przekroczyli swe zwyczajowe i ustalone przez prawo granice, a król i książę padli ofiarami ich ataku, tchórzliwego, bo bez ostrzeżenia. Zabici łukami, z dala, przez ukrytych napastników. Ktoś ma jakieś inne propozycje? Ustaloną historię będziemy powtarzać my i Skardmir jako król - żaden ze starców nie odważył się zaprotestować, dlatego bajeczka została jednomyślnie przyjęta jako prawdziwa. Bo czy to nie słowa mają moc stwórczą, tworzą prawdę i kreują świat wokół nas?
    
    - Pozostaje kwestia wesela, które miało się odbyć za trzy dni... - podjął jeden ze starców schrypiałym głosem, jakby nie chciał się narzucać.
    
    - I owszem, nie przełożymy wesela. Poślemy gońca do Wrocławia, by powiadomił księżniczkę o zmianie kandydata na męża - zawyrokował Przemił. To teoretycznie on rządził naszym ludem, więc nie należy dziwić się wzięciu przez niego sprawy we własne ręce. Miślidar był dość nieudolny, a raczej niedoświadczony. Nie chciałem bronić mego ojca, ale nie mogłem też go chwalić. Sam ożenek z Aurelią przypadł mi do gustu, gdyż dziewczyna miała około osiemnastu lat i szkoda by jej było dla ponad pięćdziesięcioletniego mężczyzny, który nie umiał zapanować nad swoimi rządzami. Zapewne biedna Konstancja miałaby Opolan za ludzi niewychowanych, folgującym chuci, bez żadnych cnót. ...
    ... Tymczasem miała trafić się mi, choć nigdy jej nie widziałem, tak samo jak i ona mnie, ani nawet mego ojca. Chodziły pogłoski, że jest dość ładna, dla jednych trochę mniej, dla innych bardziej. Choć Wrocław leżał niedaleko, to dotychczas nie było okazji podziwiać śląskich księżniczek. Ojciec Aurelii, osiemdziesięcioletni Trzebowit, zabrał nam połowę naszych ziem, jednak sojusz ze Ślązakami dawał nam nadzieję na odbudowę zrujnowanego przez Myślidara państwa i pokonanie Wiślan, dzięki zasilonemu wojsku.
    
    Muszę przyznać, że niewiele miałem do powiedzenia. Sam pomysł podobał mi się, ale to Rada teraz sprawowała władzę, a ja musiałem się podporządkować do momentu ślubu i koronacji. Wtedy wszystkich starców mógłbym zasztyletować bez żadnych konsekwencji. Odgoniłem tę nieczystą myśl i poszedłem razem z innymi pożegnać mego ojca i brata.
    
    Na piaszczystej plaży nad rzeką płoną kilkumetrowy stos. Na szczycie na pięknym tronie siedział Myślidar, ubrany w najlepszą swoją zbroję, mieczem przy pasie i tarczą u stóp. Nieco niżej siedział Uniemysł, umyty, uczesany i ubrany. Obie twarze, ojca i syna, były sine, zastygłe w grymasach niemiłych dla oka. Wokół stosu zaczęły krążyć ptaki.
    
    - Niech Światowid, bóg o czterech twarzach, poniesie ich dusze po naszym kraju, niech widoki opolskiej ziemi przyniosą im ukojenie, a później wieczne odpoczywanie w chwale, gdyż nasz mężny król Myślidar i książę Uniemysł, mieli w sobie cząstki bogów słowiańskich! - zaryczał nadspodziewanie donośnie dziad z długą, ...
«1...345...11»