1. Udawana randka Marty


    Data: 03.06.2021, Kategorie: randka, Mamuśki nieśmiały, pończochy, udawanie, Autor: historyczka

    ... czy…
    
    - Ależ proszę, pani Lubku… niech się pan nie krępuje… mówiłam już, że nie ma niewłaściwych pytań… Niewłaściwy jest jedynie ich brak…
    
    - No dobrze, pani Marto, zatem, czy… nie… czy mógłbym zsunąć stanik z pani piersi?
    
    Speszył się jak cholera, gdy to wydukał. Ale wszak sama go ponaglałam do zadania pytania. Sama chciałam, żeby się osmielał. Żeby dobierał się do mnie...
    
    Sama nie wiem, jak do tego doszło, że się zgodziłam na to by Lubomir zdjął koronkowe miseczki z mojego biustu. On sam pewnie nie wie, jak to się stało…
    
    Nic nie powiedziałam. Jedynie usmiechając się, kiwnęłam głową.
    
    Był tak podekscytowany, jego ręce drżały jak poparzone, kiedy materiał biustonosza uchwycony jego palcami, ześlizgiwał się z moich krągłych wzgórz. Ale kiedy już miał je przed oczami, wpatrywał się, jak w obraz, jakby chciał odnotować w pamięci, jak wyglądają moje brodawki, sutki.
    
    - Pani Marto, zabije mnie pani za to co robię… ale sama pani mówiła, że to udawana randka… swoista lekcja instruktażowa… a czy to nie jest tak, że niektóre dziewczyny pozwalają na pierwszej randce dotknąć swoich piersi???
    
    No proszę… jaki był logiczny… pozostawało mi jedynie przyznać mu rację.
    
    - Panie Lubomirze, cóż… ma pan rację, są takie kobiety, które na pierwszej randce pozwalają nawet na więcej… podobno chłopcy, wzorem filmów amerykańskich stosują swoistą terminologię, pierwsza baza… druga baza… trzecia baza… - mówiłam to świadoma, że prezentuję przed nim gołe cycki - Pierwsza, to ...
    ... całowanie się, druga to dotykanie dziewczyny, ale powyżej pasa. Zatem… osiągnął pan to. Zaliczył drugą bazę. - uśmiachałam się, podniecona, prężąc dumnie biust.
    
    Lubek wyglądał na szczęśliwca, który ucapił Pana Boga za nogi… tak właśnie ucapił teraz moje cycki…
    
    - Cóż… niech pan kontynuuje trening… - wyszeptałam.
    
    Tego nie trzeba było młodzianowi dwa razy powtarzać… Dotykał moich piersi na różne sposoby, raz badał je delikatnie, drugi raz ściskał, pocierał brodawki z sutkami, jakby chciał poznać reakcje moich „guziczków”, które rzeczywiście pod wpływem tego dotyku sterczały na baczność, niczym gwardziści na paradzie przed cesarzem. Ujmował moje „baloniki” dłońmi, jakby chciał je zważyć.
    
    Wreszcie zrobił coś samodzielnie. Bez pytania. Co uznałam za znaczący postęp w realizacji mej misji.
    
    Otóż, sięgnął ustami do moich piersi. Pocałował je. Potem ujął sutki i zaczął ssać. Zrazu delikatnie, z czasem coraz łakomiej. Wyślinił je przy okazji. Cmokał je. Ciągnął je coraz bardziej łapczywie. Poczułam się jak matka karmiąca oseska. I sprawiło mi to niewysłowioną rozkosz. Samo drażnienie sutków rozpalało mnie. Zmuszało do wydawania westchnień… i jęków.
    
    - Aaaa… aaaaa… - pojękiwałam – panie Lubku… zdaje mi się, że jest pan coraz lepiej przygotowany na odbycie pierwszej randki. I chyba nie tylko pierwszej.
    
    Młodzieńca łechtały takie pochwały. Ośmielały. Ośmielały jak sto diabłów. Inaczej nie zdobyłby się na takie zdanie.
    
    - Pani Marto… a co z trzecią bazą na randce?
    
    To się ...