1. Życie jest jak rozpuszczający się śnieg...


    Data: 14.03.2019, Autor: Marcin123

    Dziś mam zły dzień. Jestem na silnych lekach antydepresyjnych.
    
    Chcecie szczerze? Proszę bardzo. Nie interesuje mnie, czy będziecie to czytać. Mam gdzieś, czy Wam to się będzie podobać, czy nie. Piszę, bo moja Pani psycholog zmusza mnie do pisania o tym, co czuję. Ma to rozładowywać moje emocje. Gówno prawda. Nic nie rozładowuje. Ale, dziwne, od pewnego czasu poczułem jednak potrzebę pisania. Potrzebę egoistycznego pisania o sobie. Ile można pisać, a potem to kasować i tak w kółko wiedząc, że nikt tego nie przeczyta, oprócz pięknych oczu Pani psycholog? Wybrałem to forum, bo na 99% nikt z moich znajomych tu nie zagląda. Taki ekshibicjonizm – będę pisać, i niech ktoś obcy to czyta. Niech bierze na siebie moje brudy. Bo mnie i tak jest wszystko jedno. Nie chce mi się żyć.
    
    Mam podobno silną depresję. Nie od dziś czy miesięcy – od lat. Uwaga! Tacy ludzie jak ja nie są niebezpieczni dla innych – są niebezpieczni tylko dla siebie. Pani psycholog boi się, żebym się nie zabił. Dlatego rodzice mi ją wynaleźli. Podobno jedna z najlepszych w kraju. A wygląda w tej miniówie z wielkim biustem jak ekskluzywna lala za pieniądze. Ale rzeczywiście, lubię z nią rozmawiać.
    
    Moja Ukochana odeszła. Ona nie żyje. Nienawidzę słowa "nie żyje”. Zawsze mówię "odeszła”. Minęło już bardzo dużo czasu. A ja jestem zombie. Wiecie, co to jest zombie? - żywy trup, pozbawione świadomości, martwe, ale wciąż poruszające się ludzkie zwłoki. Ja jestem zombie.
    
    Zabiła się przeze mnie. Żyła dla mnie. Od ...
    ... dzieciństwa. Nie, nie jestem wariatem – naprawdę. Ale nie będę Wam tego tłumaczył. Wystarczy, że wiecie, że nie żyje.
    
    Nie mogę się pozbierać. Od lat. Byłem normalnym, radosnym chłopakiem. Byłem nadzieją Polskiego Związku Judo na sukcesy. Studiowałem, interesowałem się kulturą japońską, jeździłem na motocyklu, bardzo kochałem swoją rodzinę. Bardziej, niż myślicie. Miałem wspaniałą rodzinę. I miałem Ją, Malutką, Mój Najukochańszy Skarb. Miałem Ją całe życie obok siebie. Kochaliśmy się bardzo. A teraz? Teraz mam rodziców, dla których jestem wszystkim, bo tylko ja im zostałem, a ja chcę się zabić. Ja jestem zombie.
    
    Nie piję. Byłem tak wychowany. Próbowałem. Nie szło mi. Trawka – próbowałem, ale wolę leki uspakajające. Gdyby ktoś bez treningu łykał ich tyle, co ja, by wykorkował. Ja też chętnie bym wykorkował, ale jednak żyję. Po co? Nie wiem.
    
    Ona była Kimś i czymś najcudowniejszym, co mogło mi się w życiu przytrafić. Jestem Wybrany, bo los pozwolił mi być z Aniołem. Byłem z nią wiele lat, ale tak naprawdę przez miesiąc. Ten miesiąc to najszczęśliwszy czas w życiu, które miałem. Taki nieuchwytny już skarb. Gdyby można było życie przewijać do tyłu, wciąż był przewijał. Ale zawsze bym zatrzymywał w przeddzień mojego wyjazdu. Bo potem Ona odeszła. Przeze mnie. Jej nie ma. Nie ma. Nie ma. NIE MA. Od tamtej strasznej chwili mam w dupie życie, ale nie mam jeszcze odwagi, żeby ze sobą skończyć. Ale zbieram ją. Tylko za długo. Nie zastanawiam się, czy można tego było uniknąć, bo to ...
«1234...12»