1. Księżycowa opowieść (II)


    Data: 31.03.2022, Kategorie: Fantazja wampir, Autor: deal

    ... tak powiem organizmu, powoduje zejście z tego świata. Wyrwanie, a następnie spalenie go w oczyszczającym ogniu. Nie wiem dlaczego tak jest. Po prostu jest i już.
    
    Zamknąłem oczy i znów widziałem ją przed sobą. Ciepła. To właśnie jej ciepło i zapach były takie fascynujące. Tej iście wybuchowej mieszanki dopełniały jeszcze zielone oczy z żółtymi plamkami wokół źrenicy. Ciemne, falujące wokół twarzy, spływające po plecach do pasa włosy. Przyjemnie było zaplątać w nich dłonie. No i ten zapach. Czysty, świeży, dziewiczy. Czy to możliwe by wciąż była... nietknięta? Wiedziałem już, że muszę zrobić wszystko by była moja.
    
    "Choćbym miał smażyć się w... Bardzo zabawne. No właśnie, nie mam nic do stracenia. Mogę tylko zyskać."
    
    ***
    
    "Tylko kilka drobiazgów, cholera jasna. Jeszcze kawałek i będę wiązać buty na stojąco."
    
    Wyszłam ze sklepu obładowana zakupami. Już prawie byłam przy samochodzie, gdy urwał się uchwyt od jednej z toreb i jej zawartość radośnie poturlała się we wszystkie strony. Pozbierałam co się dało i otworzyłam auto. Gdy wszystkie zakupy były już w bagażniku i chciałam go zamknąć...
    
    - Jeszcze woda.- usłyszałam za plecami głos. Ten głos. Jego głos. Ciarki przeszły mi wzdłuż kręgosłupa, ale powoli się odwróciłam. Stał tam, w tej samej kurtce co dzisiejszej nocy z wyciągniętą ręką trzymającą butelkę.
    
    - Dziękuję.- Wyciągnęłam rękę i czekałam aż sam podejdzie i mi ją poda. Uniósł brew, chyba zdziwiony moim zachowaniem, ale podszedł i mi ją oddał.
    
    - Czy ...
    ... my... Czy moglibyśmy...- Zaczął niepewnie.
    
    - Tak.- Przerwałam mu szybko.- Za godzinę w oranżerii ogrodu botanicznego. Skinął tylko głową i odszedł, a ja wskoczyłam do auta. Czułam jak drżę na całym ciele.
    
    "Co ja najlepszego wyprawiam, do cholery."
    
    W domu wzięłam szybki prysznic, zrobiłam delikatny makijaż i spryskałam się swoimi ulubionymi perfumami. Pierwszy raz zauważyłam, że faktycznie jest w nich wyczuwalna brzoskwinia. A to dopiero kilkanaście godzin bez papierosa. Nawet jakoś niespecjalnie mnie ciągnęło, żeby zapalić. Patrzyłam na siebie w lustrze. Młoda kobieta o smutnych zielonych oczach. Oczy zwierciadłem duszy. Moja dusza była smutna. Nie to co powierzchowność- dla ludzi zawsze uśmiechnięta. W środku byłam przerażoną nastolatką w objęciach psychopaty. Jak zaszczute zwierzątko. Tyle lat, a ja wciąż nie mogę się od tego uwolnić. Podniosłam brzeg bluzki i opuszkami palców przesunęłam po bliźnie. Na tle opalonej skóry była wręcz perłowo biała. Przypominała półksiężyc. Idealnie wycięta, nieco szersza na środku i wąska na końcach. Chirurg naprawdę bardzo starał się zaszyć ją jak najdokładniej, ale rana była w takim miejscu, w którym skóra wciąż pracuje, więc siłą rzeczy lekko się naciągała.
    
    "Będziemy razem już do końca."
    
    A gdyby tak on przesunął swoją chłodną dłonią po niej? Gdyby tak wyssał z niej cały ból i strach swoimi pełnymi ustami... Poczułam gęsią skórkę pod palcami. Czas już iść.
    
    Na miejscu byłam po kilku minutach. Weszłam do oranżerii i usiadłam na ...
«1234...14»