1. Evviva l'algebre!


    Data: 30.10.2021, Kategorie: Zdrada studia, student, wykładowca, Autor: fantaxje.pl

    ... uderzenia w głowę w aspekcie rozwiązywania zadań z algebry”. Cholernie mi to nie odpowiadało, więc po zajęciach poprosiłem o chwilę rozmowy. Otrzymana
    
    odpowiedź trochę mnie zaskoczyła:
    
    – Czy mogłabym zobaczyć pański plan zajęć? – A po chwili: – Proponuję spotkanie pojutrze, po zajęciach, przed wejściem do instytutu. Myślę, że spacer do przystanku "zerówki" powinien wystarczyć. A więc, do zobaczenia.
    
    – Już nie mogę się doczekać – starałem się być jadowity. Nie wyszło – przypatrywała mi się uważnie, bez słowa. Wybąkałem: – Przepraszam. Do zobaczenia.
    
    Odwróciła się i poszła w swoją stronę, a ja jeszcze przez długą chwilę stałem i zastanawiałem się, co miał oznaczać uśmiech, którym obdarzyła mnie na pożegnanie.
    
    Z okazji tej rozmowy ubrałem się o wiele staranniej i bardziej elegancko, niż zwykle. Garnituru oczywiście nie założyłem, ale nowe dżinsy, czarny golf, ciemna marynarka i obowiązkowe, świecące jak pieskowi na mrozie buty powinny zrobić odpowiednie wrażenie. Dzień był zaskakująco, jak na listopad, ciepły, więc nie musiałem brać ciężkiej kurtki – wystarczył lekki płaszcz.
    
    Po ostatniej godzinie zajęć, na której zresztą niezbyt uważałem, wyrwałem z sali jak wyjątkowo dziki dzik, pobiłem – zdaje się – rekord instytutu na dystansie sala 225-szatnia, odebrałem płaszcz i przemieściłem swą skromną osobę w umówione miejsce, czyli przed wejście.
    
    Nerwowo przechadzając się na zasadzie wartownika, zdążyłem wypalić dwa papierosy i właśnie zapalałem ...
    ... trzeciego...
    
    – Nie szkoda płuc? – drgnąłem na dźwięk tego głosu. Jak zwykle, gdy zwracała się do mnie, dźwięczała w nim kpina.
    
    – Szczerze się przyznam, że nie mogłem się doczekać i...
    
    – Można prosić o ogień?... Dziękuję. Chodźmy.
    
    Poszliśmy. Wyglądała bardzo pociągająco – licząc od dołu: czarne pantofelki na szpilkach, na pewno czarne, najprawdopodobniej pończochy, czarna spódnica z wycięciami, ta sama, którą miała na sobie, gdy pokazała mi, jak uformowane są jej nogi, i ciemnoszary, mohairowy golf. Strój uzupełniała czarna apaszka i beżowy płaszcz. Aha, i jeszcze ciemnoszara opaska na włosach.
    
    – ...mniej oficjalną formę – przerwała moje rozpaczliwe próby wymyślenia sensownego początku rozmowy. Jak zwykle, zbyt późno się ocknąłem.
    
    – Przepraszam, ale czy mogłaby pani...
    
    – Mogłaby. Arletta – wyciągnęła rękę.
    
    – Krzysztof – bąknąłem i lekko pocałowałem podaną dłoń. Drgnęła. Wyczułem to wargami.
    
    – Tak więc, kiedy rozmawiamy sam na sam, masz moje łaskawe pozwolenie na zwracanie się do mnie po imieniu – podsumowała ze swoją zwykłą kpiną i uśmiechnęła się. Bardzo ciepło.
    
    – A na zajęciach? – ten uśmiech był zaraźliwy.
    
    – To już zupełnie nie z tej bajki.
    
    – A z której?
    
    – To się dopiero okaże. Wiesz, nie chce mi się wracać do domu. Przejdziemy się?
    
    – Z dziką rozkoszą nie śmiem odmówić. Co proponujesz?
    
    – Z dziką rozkoszą śmiem zaproponować Park Szczytnicki – roześmieliśmy się i wsunęła dłoń pod moje ramię.
    
    Nie umiem powtórzyć, o czym i w jaki sposób ...
«12...456...9»