1. Ballada o trzech nieznajomych, czyli rzecz…


    Data: 10.04.2021, Kategorie: horror, śmierć, mało seksu, akcja, erotyka, Autor: Agnessa Novvak

    ... bicz… było mi już wszystko jedno.
    
    Zatrzasnąłem drzwi, zatarasowałem je stojącą pod ścianą komodą i pędząc na złamanie karku, dotarłem w końcu do auta. Tylko po to, by definitywnie pozbyć się resztek nadziei. Szyby były porozbijane, opony przebite, broń świętej pamięci kompana zniknęła bez śladu ze schowka, a jakże cenny pakunek, stanowiący podstawowy powód naszej wyprawy, z bagażnika. Jakby tego było mało, spod niedomkniętej maski wystawały poszarpane kable. Żebym jeszcze przyuważył gdzieś tę przeklętą, czarną jak otaczająca mnie noc chabetę i spróbował ją jakoś dosiąść, ale nie.
    
    Pozostawało pytanie, czy w ogóle miałem jeszcze do czego wracać? Nawet, gdyby udało mi się uciec, co samo w sobie było mało prawdopodobne, jak zwierzchnicy zareagowaliby na moją wersję wydarzeń? Jakby ona w ogóle brzmiała? „Różowa baba na czarnym kucu zwabiła nas do zaczarowanego dworku, gdzie mnie wykorzystała taka mała, napalona jędza ze świecącymi oczami, a dwie inne obcięły Pitbulowi fajfusa. Skutkiem czego wszystkim obecnym zrobiłem kuku. Do tego krasnoludki popsuły mi auto i podprowadziły towar, więc jesteście ładnych parę melonów w plecy. To jak, mogę już iść do domu?”. Całkiem legitnie, jakby rzekła (lub nie?) Aurora.
    
    Normalny człowiek w takiej sytuacji pewnie by spanikował, uciekał na oślep albo zrobił coś równie… normalnego? Ale ja miałem już wszystkiego dosyć. Parsknąłem idealnie podsumowującym moją sytuację, absurdalnym rechotem i szybko rozważyłem wszystkie złe i jeszcze ...
    ... gorsze możliwości. Otworzyłem bagażnik, wytargałem ze środka zapasowy kanister z benzyną i metodycznie zacząłem oblewać nią ganek, drzwi i ciągnącą się za nimi sień. Gdy skończyłem, pozostało mi już tylko użyć zapalniczki i chwycić za nóż, czekając aż ktoś, lub coś, spróbuje umknąć z rozprzestrzeniającego się gwałtownie pożaru.
    
    Zbyt gwałtownie, bym mógł jeszcze pomóc Aurorze. Zostawionej samej, pewnie wciąż nieprzytomnej, na pastwę szalejących płomieni. Tylko co z tego? Jej opętane siostrzyczki chciały na pewno zabić mojego kompana, a ona sama najprawdopodobniej i mnie. Zresztą, nawet gdyby nie miała aż tak morderczych zamiarów, musiała przecież doskonale zdawać sobie sprawę, co działo się w przeklętych katakumbach! A może nie dość, że wiedziała, to jeszcze czynnie brała udział w owych zwyrodniałych praktykach? Niech ginie! Niechaj sczeźnie do szczętu w burzy ognia piekielnego, do którego rozpętania sama walnie się przyczyniła! Niech…
    
    Wpadłem wprost w chmurę duszącego dymu, biegnąc na pamięć. Korytarz wciąż był na tyle przejrzysty, że nie miałem problemu ze znalezieniem właściwych drzwi, ale wiedziałem też, że najpewniej będę musiał rejterować już oknem. Nie tracąc czasu na szukanie klucza, utorowałem sobie drogę butem i… wpadłem w progu na Aurorę. Całkowicie przytomną, ewidentnie zdezorientowaną, jakby nie patrzeć wciąż nagą. I nadal ze spojrzeniem, które mroziło krew w żyłach. Chociaż może faktycznie lśniącym jakby mniej intensywnie? Nie mając zamiaru niepotrzebnie dłużej ...
«12...161718...»