1. Ballada o trzech nieznajomych, czyli rzecz…


    Data: 10.04.2021, Kategorie: horror, śmierć, mało seksu, akcja, erotyka, Autor: Agnessa Novvak

    Przesycony wilgocią świt nieśmiało budzi się do życia, osiadając rześkimi kroplami na mych włosach, skórze i ubraniu. Czy raczej tym, co z nich pozostało. Choć bezksiężycowa ciemność wciąż nie pozwala na sięgnięcie wzrokiem dalej niż na wyciągnięcie ręki, jestem aż nadto świadomy swego stanu. W gruncie rzeczy całkowicie i absolutnie beznadziejnego. Adrenalinowy szał przeminął na tyle, że wyraźnie czuję nie tylko wszechobecne siniaki, zadrapania czy przede wszystkim oparzenia. Oraz, jakby było ich mało, mój własny nóż, tkwiący po rękojeść pod żebrami. Zostawić go nie mogę, bo wraz z każdym kolejnym oddechem rozrywa mnie obezwładniający ból. Wyciągnąć także nie, bo w żaden sposób nie dam rady zatamować nieuniknionego krwotoku. Chociaż czy ma to jakiekolwiek znaczenie, skoro i tak pluję czymś, co zdecydowanie nie jest tylko śliną?
    
    A miało być tak pięknie.
    
    A miało być… nie, nie miało. Od samego początku cała ta sprawa śmierdziała gorzej niż wybite szambo w bezwietrznie upalny, letni wieczór. Po jaką ubogą ulicznicę musieliśmy drałować aż do miejsca, którym nie wiadomo nawet, kto obecnie rządził, a dokładny przebieg granic międzypaństwowych pozostawał kwestią mocno umowną? Tym bardziej, skoro sprawa była tak ważna, dlaczego wysłano nas tylko dwóch? Z czego jednego naprawdę istotnego, a drugiego, w mojej skromnej osobie, robiącego co najwyżej za szofera i zadochrona? Gdy tylko wrócimy, będę musiał o to zapytać. Najlepiej od razu szefa wszystkich szefów.
    
    O ile w ogóle ...
    ... wrócimy, bo najwyraźniej kręciliśmy się w kółko po okolicy, gdzie nawet diabeł nie mówi dobranoc, bo od dawien dawna się nie pokazywał. I to jeszcze czym? Prosiłem i wyzywałem na przemian, żebyśmy wzięli jakieś mało rzucające się w oczy, typowe dla tych stron wozidło. Ale nie, decydenci polecili nam jechać pachnącym nowością, czarnym porszakiem, jakby mającym w zamyśle nam prestiżu. Szkoda tylko, że przy okazji całkowicie zaprzeczającym jakże koniecznej w naszej sytuacji dyskrecji. Może i w międzyczasie wszystko się posypało, ale trzeba było zaryzykować, zostać na głównej drodze i drzeć ile fabryka dała, a nie przemykać zapomnianymi przez Boga i ludzi zapupiami w nadziei, że nikt nas nie przyuważy. Co gorsza, owe zapupia doprowadziły nas… no właśnie, dokąd?
    
    Zamontowana fabrycznie w aucie nawigacja, choć teoretycznie najlepsza z najlepszych, nie pokazywała absolutnie nic. Druga, mimo że zaiwaniona, znaczy kupiona legalnie na fakturę wprost z wojskowego magazynu, podawała jakieś absurdalne współrzędne. A o złapaniu przez telefony czegokolwiek poza francą od lokalnych tirówek można było zapomnieć. Chociaż wiele bym dał, żebyśmy spotkali takową, choćby najbardziej francowatą z francowatych, bo przynajmniej powiedziałaby, w jakim kraju się znajdowaliśmy. Ale skoro nie widzieliśmy nigdzie tabliczek, ani tym bardziej nie zgarnęli nas pogranicznicy, zakładałem, że jeszcze nie w docelowym. Niemniej może i dobrze, że panowie mundurowi nie zaszczycili nas swą obecnością, bo wytłumaczenie ...
«1234...20»