1. Miłość i sztalugi


    Data: 07.04.2021, Autor: bieniek

    Piotr ciągle malował. Dopiero kolejne bicie zegara uświadomiło mu, że to już cztery godziny. Wpadające przez uchylone okno promienie zachodzącego słońca zdobiły pastelowym woalem wnętrze pracowni pełnej sztalug, pędzli, farb i obrazów, nadając wnętrzu jeszcze bardziej artystyczny charakter. Młody, lecz uznany już malarz stał przed własnym niedokończonym dziełem boso, ubrany w poplamiony roboczy drelich i walczył z marzeniem, żeby tego dzieła nigdy nie dokończyć. Znał zasady, ale tym razem musiał wbrew naturze przestrzegać dwóch. Robert, mieszkający w Monachium kolega ze studiów na ASP, poprosił go o namalowanie portretu swojej asystentki tak, aby podkreślał wszystkie jej walory i wdzięki. Piotr nie bardzo rozumiał a jednocześnie domyślał się, dlaczego Robert ze swoim talentem nie mógł zrobić tego sam, za to doskonale zdawał sobie sprawę z podtekstu tego zlecenia. Równocześnie powtarzał w myślach wpajaną przez nauczycieli regułę - jeśli artysta chce namalować dobry akt, nie może współżyć z modelką przed jego ukończeniem. Ale nie potrafił powstrzymać marzenia, żeby złamać obydwie jednocześnie. Barwa jej skóry na podbrzuszu, różowość sromu, burza czarnych, rozpuszczonych, spływających na ramiona włosów i twarz bogini nie pozwalały oderwać wzroku. Siedziała przed nim po turecku naga, jak alabastrowy pomnik. Tylko że pomniki nie zmieniają wyrazu twarzy, nie odgarniają w taki sposób włosów, a ich srom się nie zwilża. Zupełnie jak z Iwoną – pomyślał. Pierwszy raz zachwycił się ...
    ... przyszłą partnerką na studiach. Dziewczyny na zajęciach pozowały do aktów na zmianę. Każdy chłopak marzył, żeby to była właśnie ona. Najwyższa, najzgrabniejsza. Kiedy powoli zdejmowała wszystkie elementy ubrania, nie mógł oderwać wzroku ani powstrzymać wzwodu. Mimowolnie robiła mistrzowski striptiz. Nieuchronne w tej sytuacji podniecenie sprawiało, że sutki stały na baczność, a pochwa wilgotniała marzeniami. Malował na oślep, pieszcząc nieustannie w wyobraźni smagłe ciało, cudne piersi, sięgające nieba nogi. No i co pan wyprawia? Krzyk profesora Maciąga wyrwał go z letargu. Chce pan skończyć studia? To niech pan się ogarnie! Dwója z portretu. Może pójdziemy na kawę? – usłyszał za plecami głos ubierającej się Iwony. O niczym bardziej nie marzył. Przeplatające się palce rąk i smak kobiecego języka oszołomiły go całkowicie. Wiem, że mnie pragniesz. Chodź do mnie – powiedziała. Szedł półprzytomny, obejmując i całując żywe spełnienie wszystkich snów. Kawalerka była mała, ale podziwiał nieistniejący u niego porządek. Spływające z ram kwiaty stały na półce w zgodnym rzędzie, a portrety wisiały w kuchni na haczykach. Nadal ci się podobam? – usłyszał jak przez mgłę. Po chwili stanęła przed nim odziana tylko w kwieciste pareo, półnaga, pełna pożądania. Alabastrowy pomnik zstępował z piedestału, żeby otworzyć autostradę szczęścia. Nawet nie zauważył, kiedy zdjęła mu bluzę i poprowadziła głowę ku stwardniałym, przepięknym piersiom. Smak prawie czarnych brodawek był równie wspaniały jak zapach ...
«1234»