1. Kobiety VII kobiety, dużo kobiet i jeszcze więcej


    Data: 11.07.2020, Autor: Malolata1

    Powrót do mieszkania nie jest tym, na co akurat mam ochotę.
    
    Mimo tego wracam.
    
    Wracam do pustego, zachłyśniętego luksusem apartamentu, który nie jest w stanie zaoferować niczego innego oprócz dobrej kolacji, whiskey i noclegu.
    
    Jedynym śladem po Sophie, który udaje wychwycić się moim oczom jest walizka. W pośpiechu zapomniała zabrać swoje cenne rzeczy. Wzruszam ramionami i opadam z westchnieniem na skórzaną kanapę. W tej chwili cisza nie jest wcale ukojeniem. To kolejna tortura. Czuję się gorzej niż źle.
    
    - Wróciłeś - dolatuje do mnie znajomy szept. Zamykam oczy. Cholera. Źle oceniłem sytuację.
    
    - Idę spać - z trudem podnoszę tyłek z kanapy, nie obdarowując jej choćby jednym spojrzeniem. Nie chcę jej widzieć, nie chcę słuchać kolejnych bzdur, nie chcę mieć z nią do czynienia.
    
    - Też byłabym zmęczona po kilkugodzinnym, dobrym seksie - jej głos nie zdradza wielu emocji, ale zdanie okazuje się dla mnie na tyle absurdalne, że nieświadomie odnajduję wzrokiem jej twarz.
    
    - Sophie.. - wywracam oczami.
    
    - Och, daruj sobie - uśmiecha się, ale wiem, czuję to pod skórą, że ten uśmiech nie wróży niczego dobrego. - Zapraszasz mnie do siebie, jestem twoim gościem, sypiasz ze mną, wykorzystujesz, a potem lecisz do następnej zdziry, bo jedno ciało nie jest wystarczającym powodem, abyś został w domu i poświęcił mi swój cholerny czas. Tak, jak ja poświęciłam go tobie - zbliża się do mnie, jakbym był małą, bezbronną sarenką, najłatwiejszym celem, by za chwilę zabić mnie ...
    ... wzrokiem, nie zdejmując z ust uśmiechu satysfakcji.
    
    - Do niczego cię nie zmuszałem ani niczego nie obiecywałem, Sophie - wywracam znów oczami. Mam dość całej tej sytuacji, jej pretensji i tego, że w jej głosie jest zdecydowanie za dużo pewności siebie.
    
    - Milcz, Gerard - uśmiecha się obrzydliwie, mrużąc oczy. - Dobrze ci z nią było?
    
    Czuję, jak wszystko wewnątrz zaczyna powoli wrzeć, jak gotująca się woda.
    
    Kim ona jest, do cholery, żeby rozliczać mnie z tego, co robię?
    
    Tym bardziej, jeśli jej słowa są absurdalne i pozbawione sensu.
    
    Tak, oczywiście, pragnę kochać się z Emmą. Pragnę jej ciała, pragnę dotykać z nadzwyczajną delikatnością jej kruchego ciała, ale nie mogę.
    
    Cholera, nie mogę?
    
    - Uspokój się i nie pleć bzdur. Jest moją klientką, wiąże nas sprawa zawodowa, tylko po to tam poszedłem, ale jak się okazuje, rozwiązała się bez mojej pomocy - wzdycham.
    
    Czuję, że siły opuszczają mnie tak szybko, jak szczęście.
    
    Dlaczego właściwie się jej tłumaczę, skoro nic mnie z nią nie łączy poza dobrym seksem?
    
    Poza tym, że przyjechała tutaj całkowicie spontanicznie, dzwoniąc do mnie kilka godzin przed przyjazdem, że chce mnie zobaczyć?
    
    - Tak, chciałabym w to wierzyć, Gerard, ale ty jesteś skończonym sukinsynem - jej głos jest twardy, oschły, brakuje tylko wirującego nad moją głową śniegu i sopli lodu zastygających na mojej brodzie. - Jest trędowata, skoro jeszcze nie udało ci się z nią pieprzyć? - na jej ustach maluje się znów ten okropny, złowrogi uśmiech.
    
    - ...
«1234»