1. Gość w dom, Bóg w dom.


    Data: 04.06.2020, Autor: gonzo

    Wkraczając w smugę cienia coraz częściej wracam pamięcią do wspomnień z lat młodości. Chociaż mówi się, żeby nie chwalić dzisiaj przeszłych triumfów, bo nie będzie czego wspominać w przyszłości, ale natura jest silniejsza od wszelkich życiowych prawd, a i siły nie pozwalają już na gromadzenie nowych.
    
    Powspominajmy więc...
    
    Miałem z jeszcze dwoma kumplami jakąś robotę na mieście. Szybko się uwinęliśmy, a że do firmy nikomu z nas nie chciało się wracać, to postanowiliśmy gdzieś się zamelinować. Adam stwierdził, że w pobliżu mieszka jego znajomy. Przekręcił do niego i okazało się, że ten ma wolne i jest w domu. Nawet się ucieszył, że wpadniemy bo trochę mu się nudzi. Zrobiliśmy zaopatrzenie 2x0,75l i wbijamy się na chatę. Koleś nam otwiera, ale jeszcze w drzwiach szepcze, że jego żonka wróciła wcześniej od koleżanki. Trochę się zmartwiliśmy, bo wiadomo – żona i kumple to dwa różne światy. Wchodzimy, witamy się, zdejmujemy katany i na pokoje. To było dwupokojowe mieszkanie w bloku. Typowe wyposażenia, a'la późny Gierek – meblościanka, wersalka dwa fotele, ława i dywan na środku. Paweł – nasz gospodarz, włączył jakąś muzyczkę ze szpulowego magnetofonu i wyjął z kredensu kieliszki. My z torby wyciągamy gorzałkę, ale on mówi:
    
    - Nie będziemy pić ciepłej wódy. "Co racja to racja, ale kto by czekał godzinę aż się schłodzi." Paweł zgarnia flaszki i wychodzi z pokoju. My tęsknym wzrokiem odprowadzamy je, dopóki nie zniknęły wraz z gospodarzem w korytarzu. Po chwili wraca dumny ...
    ... z siebie i niesie zmrożoną połówkę "Wyborowej”. To na dobry początek ode mnie. Gęby nam się śmieją. Polewamy i wychylamy kieliszki. Zimna wódka spływa do gardła i czujemy się, że zacytuję: "jakby nam Jezusik bosą stópką przeszedł po szyi”. Polewamy i wypijamy następną kolejkę. Alkohol rozlewa się błogim ciepełkiem po ciele. Jest dobrze. Rozsiadamy się wygodnie, rozglądamy po chacie i ktoś pyta przytomnie:
    
    - A gdzie jest nasza gospodyni? Chyba się na nas nie obraziła? Paweł nachyla się do nas i konfidencjonalnym szeptem mówi:
    
    - Wiecie, jak to kobita...najpierw się trochę naburmuszyła, że przyjdziecie, a teraz się pindruje w łazience.
    
    - No to dobra nasza – ktoś woła i polewamy kolejkę. Siedzimy, gadamy, a tu do pokoju wchodzi nasza gospodyni odpicowana jak stróż w Boże Ciało. Laska pierwsza klasa. Wysoka, tak na oko z metr siedemdziesiąt sześć. Blond długie włosy, niebieskie oczy. Wyglądała jak jakaś Szwedka z reklamy. Do tego bluzka ciasno opinająca jej piersi i obcisła miniówka. Obcinamy ją z góry na dół i nagle...zgrzyt! Na stopach zwykłe, schodzone laczki domowe. "No, jednak ideałów nie ma – myślę.” Całujemy rączki, przedstawiamy się i sypiemy komplementami. Ona zawstydzona, jakby nie miała świadomości jakie wrażenie robi na facetach.
    
    - To ja może zrobię jakąś zagryzkę, bo panowie tak piją bez zakąszania. A to nie zdrowo!
    
    My zdążyliśmy tylko – Jacy tam Panowie! A ona już pobiegła do kuchni.
    
    - Ty farciarzu – mówi Adam do Pawła – Nie chwaliłeś się, że masz ...
«1234»