1. Wakacje - wstęp


    Data: 18.01.2019, Kategorie: Geje Autor: yake01

    ... Takie miłe słowa o poranku, głośnie trzaskanie drzwiami. Ja prężę się na łóżku, spinam ciało, jakby ktoś mnie biczował. Całe łóżko trzeszczy, jakaż to kurwa udręka, już dziś bym stąd spierdolił, gdybym mógł. Gdyby było gdzie, gdyby było do kogo. Ja pierdolę, ja tego nie wytrzymam! Wszystkie mięśnie są jak skała, kości prawie mi nie pękną. I nagle z hukiem otwierają się drzwi do mojego pokoju.
    
    - Ty młody zasrańcu, taki sam jak ojciec, a będziesz gorszy, złodziejskie nasienie! Nie będzie z ciebie ludzi, gdzieś ty się znowu napił! - Intonowała swoją poranną "pieśń Wiesławy" adresowaną do mnie – Nie zatykaj uszu, popatrz na mnie, na swoją matkę, która w życiu szczęścia nie zaznała! To wszystko przez was, pasożyty! Moją krwią żywione! Jak tu u ciebie cuchnie, alkoholiku! Posprzątałbyś, łachy wszędzie rzucone, brudne skarpety na środku! - Poczułem jak z tego wkurwienia, Wieśka, matka rzuca na mnie moje ubrania – Masz ten gnój dziś posprzątać! - Nie ruszam się bo cierpię! Teraz słyszę jak Wiesia, napierdala drzwiami od mojego pokoju, ale z wyczuciem, by nie wyjebać szyby. W przedpokoju dopada Witka na ostatnią wymianę ciosów, czyli przekazują sobie pełen miłości "znak pokoju", okraszony symboliczną łaciną. Taka jest moja kochająca się rodzina.
    
    Dobrali się Państwo W. and W. Majewscy, no, a ja to odwrócone W, czyli Marek Majewski. Nareszcie pierdolnięcie drzwiami i szczęk zamykanych na klucz drzwi. Jest szósta trzydzieści i cisza. Myślałem, że chuj mnie zabije i nie chodzi tu ...
    ... o tę kurwa, poranną pogawędkę rodzinną ale dosłownie o chuja, mojego chuja! To ten kutas mnie obudził, co ma w porannym zwyczaju! To jest Mr Pringle - tak on się nazywa. Ja nie mam zwykłej pały, ja mam zamiast normalnego fiuta Mastera, który mi zadaje nieznośny ból, a z każdym miesiącem jest coraz gorzej! To jebany terrorysta, który przykuwa non stop moją uwagę, pozbawia krwi w mózgu. Jestem jego niewolnikiem! Nie mam nic do gadania, ulegam mu. Tak to chyba się nazywa „Syndromem Sztokholmskim”, ja jestem uzależniony od swego prześladowcy! Kocham tego kutasa ale i go nienawidzę!
    
    Wyskakuję z tego trzeszczącego wyra. Kurwa, jak zwykle moje bawełniane szorty, całe są upierdolone w precumie, a on lśniący i gotowy, wystający z rozporka, smyra mnie ponad pępkiem, swoją wilgotną główką na dzień dobry. Dawno zlazła z niego skórka, zbieram palcami wszystko to, co się da z niego, ścieżki miłości i pępka, pakuję ten śluz do ust. Tak nie jestem normalny, uwielbiam wszystkie jego wydzieliny. Uderzam chuja z plaskacza raz z jednej, to drugiej strony. Może jestem perwersem? Lubię go mocno okładać, patrzeć jak czerwienieje, jak się ślini.
    
    Szybko doskakuję do biurka, wyciągam zbunkrowaną czekoladę i Red Bull'a, otwieram szybko landrynkowy napój i chciwie gaszę oznaki kaca. Oczywiście od lat w sklepie nie kupiłem nic; żadnych słodyczy, wszystko co najlepsze pochodzi z yumania, albo fantów, albo z zajebanych portfeli w kolejce podmiejskiej. Kurwa, takie życie skończę w pace. To co robię ...