1. Wakacje - wstęp


    Data: 18.01.2019, Kategorie: Geje Autor: yake01

    Gdy masz osiemnaście lat i wszystko cię wkurwia, a do tego są wakacje, wtedy o jakiś przypał nietrudno i tak się właśnie dziś stało - o czym jeszcze nie wiedziałem. Obudziłem się po piątej rano, kurwa, oczywiście już jasno, jak to na początku lipca, ciepło w chuj, spałem tylko pod prześcieradłem, które teraz i tak jebało moim potem z mocą gnoju rozrzucanego na pole. Leżałem gapiłem się w sufit. Byłem rozkurwiony jak każdego ranka, a wszystko przez niego i pojebane życie.
    
    - Kurwa, znowu ze dwie godziny męczarni – myślałem przewracając się dupą w stronę okna, patrząc się na mój pokoik. Kilka starych gratów; skrzypiące łóżko, stare krzesło, biurko, kilka półek i szafa z wypadającymi z jednej strony drzwiami, szara poplamiona wykładzina, nie zakrywająca w całości płytek PCV. Na podłodze moje brudne ciuchy: stare dresy, brudne skarpety, czapka, wymięta podkoszulka i zdeptane Adiki. Wszystko zaś co nowe, wszystkie gadżety , to ja zwlokłem w to miejsce. Przed sobą się nie wstydzę, że w ich posiadanie wszedłem nielegalną drogą. Tak jestem złodziejem, łobuzem – Kurwa takie życie, ja pierdole, oni zaraz wstaną, będzie tradycyjna, mało kulturalna wymiana zdań, trzaskanie drzwiami, darcie mordy, a on nie będzie mi dawał spokoju!
    
    Przewróciwszy się cicho na brzuch, przypominałem sobie wczorajszy wieczór. W lasku przy rzece robiliśmy z ekipą ognisko, były kiełbaski i morze piwa stąd ten niesmak w ryju i suchość. Wstałbym ale nie wstanę, bo nie mam zamiaru dołączyć do codziennego ...
    ... piekła. Niech oni się tam najlepiej zapierdolą, będzie spokój! Choć doskonale wiem, że on mnie sponiewiera, nie da chwili wytchnienia, jak każdego ranka, będę się zwijał w pół i cierpiał , a ból psychiczny i fizyczny jest nie do zniesienia, chcę wyć do księżyca ale kurwa nie mogę. I jeszcze ten kac, no ja jebię.
    
    Nagle za ścianą słyszę hałas, skrzypią sprężyny wersalki, potem szuranie po podłodze, jedne drzwi i drugie, głośny odgłos szczania. Potem woda, jedna i druga, kuchnia i znowu woda, tym razem na herbatę. Poranna krzątanina mojej matki, tak zaczyna się poranny cyrk. Zaraz pojawi się dzikie zwierzę, czyli Witek mój starszy, tatko. Profilaktycznie zasłaniam sobie łeb poduszką.
    
    - Raz, dwa, trzy, tadam ! - Witek na chodzie, kurewski, duszący kaszelek nałogowego palacza, połączony z notorycznym kacem, wymuszają na nim permanęntne wkurwienie poranne i nienawiść do wszystkich i wszystkiego.
    
    - No, cześć matka, zrób mi coś do picia – słyszę z kuchni Witolda.
    
    - Ty masz czelność się do mnie odzywać! Wczoraj trzeba było myśleć, a nie chlać, alkoholiku – W ten miły sposób, kolejny dzień zaczyna Wiesława. Jak to się nazywa „gorzkie żale”, czy "gorące", bo ja do kościoła mam pod wiatr. Oni wręcz przeciwnie. Na co dzień o krok od podwójnego zabójstwa w afekcie, zaś co niedziela rano wypindrzeni, pod rączkę zapierdalają do miejscowego domu modlitwy.
    
    Mimo tego, że zasłaniam uszy i tak słyszę strzępki ich słowiczych treli; kurwa, kurwa, chuj, pierdolone, cipa, chuj, jebane … . ...
«1234»