1. Jak kamyk, cz. 6


    Data: 31.01.2019, Autor: JakKamyk

    ... przyjemności mnie. Jego ruchy były długie, posuwiste, dobijał głęboko. Sprawiał, że wyginałam się w łuk, a kiedy byłam już blisko przyspieszał, by w chwili, kiedy dochodzę, czuć mocniej i pełniej. Po wszystkim, kładł się obok, a ja czułam tuż za uchem jego oddech. Napięcie mijało, a on zaczynał mnie całować w płatek ucha, łaskotać i mówić mi jakieś bardzo głupie rzeczy, które były tak ważne w każdym związku.
    
    ¬- Głuptas… Tu masz pieprzyk? Ale masz małe stopy przy moich… Ślicznie pachniesz. Ada… Ada… - usypiałam kołysana jego szeptem.
    
    Rano obudziły mnie czyjeś stopy ocierające się o moje. Podniosłam głowę do góry. „Boże, ale boli” – nawet na myśl się skrzywiłam, a co byłoby, gdybym to powiedziała.
    
    - Cześć Kamyk. Jemy coś? – zapytał mnie nieco zachrypnięty głos.
    
    Odwróciłam się powoli. Nawet nie silił się na szept.
    
    - Zanim mnie wyrzucisz, bo będziesz myślała, że to był wielki błąd, to wczoraj – pokazał palcem wskazującym na mnie i na siebie – muszę zjeść śniadanie, wziąć prysznic i powiedzieć ci, że nie zrezygnuję Ada.
    
    Wstał i najzwyczajniej w świecie poszedł nagi do kuchni robić nam kawę.
«1234»