1. Czy to jest miłość, czy to jest kochanie? - cz. dwunasta


    Data: 30.01.2019, Autor: franek42

    ... jacht.
    
    Zosia była speszona czy wręcz zaskoczona zaistniałą sytuacją, że dziadek bez słowa oddalił się, zostawiając nas samych na jachcie, jakby uznał, że na tyle nas wyszkolił, że powinniśmy dać sobie sami radę. Podeszła do mnie, objęła mnie i przytuliła się.
    
    - Adasiu, czy to jest sen, że dziadek rzeczywiście zostawił nas samych na tej dużej łodzi? -
    
    zapytała, nie bardzo ogarniając to, co się wydarzyło.
    
    - A jak miał się zachować, kiedy dałaś mu pokaz, że sterowanie tą łodzią, nie stanowi dla ciebie problemu? Widziałem, że patrzył na ciebie jak urzeczony. Uznał więc, że jest zbędny, jeśli łódź jest w tak dobrych rękach - powiedziałem nieco żartobliwie, sam będąc pod wrażeniem jej umiejętności.
    
    - Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bałam się, żeby nie zrobić czegoś głupiego. A dziadek stał obok mnie i spokojnie mówił jakby do siebie, że on teraz zrobiłby to, albo tamto, że przekręciłby wolniej lub szybciej sterem w prawo czy lewo oraz otworzył lub przymknął przepustnicę. Adasiu, uwierz! Dziadek to mówił, a ja robiłam to wszystko, jak automat!
    
    Trudno mi było uwierzyć w to, co mówiła siostra, więc zaproponowałem, żebyśmy wypłynęli ponownie na jezioro. Mieliśmy prawie trzy godziny, żeby opłynąć jezioro i poznać jego okolice. Pewnie dziadek i ciocia gdzieś tam z ukrycia mogli nas obserwować.
    
    - Startuj Zosiu, bo nie wiadomo, czy nas nie obserwują. Nie możemy robić wrażenia, że nas obleciał strach - zwróciłem się do siostry.
    
    - Chyba cię pogięło! To ty ...
    ... obserwowałeś dziadka, jak wypływaliśmy. Siadaj i startuj! Ktoś tu jest mężczyzną, nie sądzisz?
    
    Popatrzyłem na siostrę, czy nie robi sobie ze mnie jaj. Ale faktycznie robiła wrażenie, że się boi. Odepchnąłem bosakiem dziób łodzi od pomostu, po czym wszedłem na górny pomost. Kiedy oddaliła się na tyle bezpiecznie, że mogłem uruchomić silniki, usiadłem za sterem i przesunąłem lekko przepustnicę wstecz, patrząc czy silniki pracują prawidłowo.
    
    Łódź zaczęła powoli oddalać się tyłem od pomostu i reagować na ster. Po chwili, mając już wolną przestrzeń, pchnąłem przepustnicę do przodu. Łódź zatrzymała się i po chwili wolno ruszyła do przodu. Zwiększyłem prędkość i kręcąc sterem, skierowałem łódź na tor wodny, utrzymując w miarę stabilny, prosty kierunek.
    
    W pamięci zakodowałem, że przeglądając z dziadkiem mapę, widziałem na drugim końcu jeziora rzekę, która zdawała się łączyć inne jeziora. Prowadząc łódź w stronę otwartego jeziora, obserwowałem na sonarze wysokość słupa wody pod dnem jachtu.
    
    W danej chwili głębokość wynosiła ok. pięciu metrów. Byliśmy już na torze wodnym prowadzącym na jezioro. Płynęliśmy ok. dziesięciu km na godzinę. Po chwili na pomost weszła Zosia, informując mnie, że ciocia i dziadek życzą nam przyjemnej wycieczki.
    
    Poza tym, przypominają, że mamy jedzenie i oczekują na nas z kolacją. Popatrzyłem na mapę i na sonar. Głębokość była dobra, więc pchnąłem mocno przepustnicę. Szybkość wzrastała, a wraz z nią słup wody chłodzącej, wyrzucanej przez silniki.
    
    - ...
«12...789...»