1. Opiekun (IV)


    Data: 16.05.2022, Kategorie: Nastolatki koniec, Autor: Lola

    ... lewo. Liczyłam, że znajdę się gdzieś, gdzie nikt mnie nie znajdzie. Biegłam ile sił w nogach, serce biło mi jak oszalałe, żołądek chciał się przekręcić. Czułam podchodzącą do gardła żółć. Dopiero teraz przystanęłam i pochyliłam się. Mdłości powoli ustępowały, a ja znalazłam się na jakieś nieutwardzonej drodze, która prowadziła w głąb lasu. Już spokojniej poszłam w tamtym kierunku. Włożyłam ręce do kieszeni spodenek i zorientowałam się, że jestem boso. Nie przejęłam się zbytnio tym faktem, całe wieki ludzie chodzili na bosaka i jakoś żyli. Szłam dzielnie przez las, nie zawróciłam nawet, gdy usłyszałam coraz głośniejsze odgłosy nadchodzącej burzy i pierwsze krople deszczu spadły na ziemię. Rozpuściłam włosy i rzuciłam gumkę gdzieś w bok w gęstą trawę. Potem spojrzałam na czarną bransoletkę, którą dostałam od Ewy, odwiązałam ją i również rzuciłam głęboko w las. Widziałam jak zawiesiła się na gałązce, a potem mocny podmuch wiatru zwiał ją i zniknęła gdzieś w gąszczu. Nie chciałam mieć żadnych wspomnień, w tamtym momencie wszystko było mi jedno. Zamknęłam oczy i odchyliłam głowę do tyłu, przypomniałam sobie wszystko co zaszło między mną a Tomkiem. Dał mi powody abym mogła sądzić, że rzeczywiście coś do mnie czuje, że mnie kocha. W końcu wypowiedział te dwa cholerne słowa. Nasz pierwszy raz, oddałam mu swoje pieprzone dziewictwo, to jak na mnie patrzył, słowa Weroniki, która znała go od dziecka, docinki ze strony Jarka. Ale teraz to nie miało już znaczenia, żadnego. ...
    ... Najwidoczniej potraktował mnie jak przelotną okazję do zamoczenia. Znudził się i zostawił, mogłam przypuszczać, że tak się to skończy. Jego ostatnie zachowanie wskazywało, że było coś nie tak. Do tego wszystkiego dochodziła wczorajsza sytuacja w klubie... nie chciałam tego więcej wspominać. Zdradzieckie łzy pociekły po policzkach, otarłam je i zagłębiałam się dalej w las. Straciłam poczucie czasu. Szłam dalej, całkiem sama.
    
    Przestraszyłam się dopiero, gdy usłyszałam ogłuszający grzmot tuż nade mną, a z nieba puściła się ulewa. Zaklęłam i rozejrzałam się wokół. Zrobiło się ciemno, drzewa chyliły się w każdą możliwą stronę, a deszcz walił z takim impetem jakby chciał zalać całą ziemię. Usiadłam na kamieniu i zaczęłam płakać z totalnej bezradności. Zgubiłam się w tym lesie przez własną głupotę. A to zresztą żadna nowość, bo od czasu, gdy tu przyjechałam moim życiem kierowała głównie głupota, zero zdrowego rozsądku. Teraz już na serio przegięłam, w dodatku pomyślałam sobie jaki wstyd będzie przed dziadkami, rodzicami, Carlosem. Właśnie wtedy odechciało mi się powrotu, chciałam aby mnie coś porwało, zjadło na deser, albo przystawkę i ślad o mnie zaginąłby. Tak – to byłoby wręcz perfekcyjne wyjście z tej patowej sytuacji, ale jak na złość nie było niczego co zadowoliłoby się mną. Niestety. Niedźwiedzie to nie te rejony, wilki pewnie skryły się gdzieś, o ile w ogóle tam były. Musiałam znaleźć inne rozwiązanie - odwróciłam się i z impetem wpadłam wprost w szerokie ramiona Tomka, objął mnie ...