1. Marta i natarczywy biznesmen


    Data: 18.04.2022, Kategorie: nauczycielka, pończochy, biznesmen, Podglądanie Autor: historyczka

    ... opieka!
    
    Chłopcom nie trzeba nic dwa razy powtarzać. Zachęta poważnego pana prezesa odniosła skutek. Łobuzy wepchnęły dłonie pod stanik! Teraz dopiero rozpoczęły pastwienie się nad moimi cyckami! Przez moment je masowali, jakby chcieli je poznać, ale zaraz potem zaczęli je ściskać, uwzięli się szczególnie na sutki.
    
    Protesty i opieranie się, podnieciły ich jeszcze bardziej. Nie wiem do czego by doszło, gdyby na strychu nie pojawił się Dawid. Chłopcy z wielkim żalem wypuścili mnie.
    
    - Widzę, że włożyliście wiele serca w pomaganie pani nauczycielce... - kpił młody prezes.
    
    Upokorzona, na jego oczach układałam sobie stanik na biuście i zapinałam bluzeczkę. Do końca wizyty pozostałam markotna.
    
    ***
    
    Dawid, jak na prawdziwego dżentelmena przystało, przeprosił mnie za zajście na strychu. Obiecał solennie, że to się nigdy więcej nie powtórzy i zapowiedział podpisanie dokumentów dotyczących pomocy dla ośrodka. Takie sprawy standardowo w jego firmie załatwia się na kolacjach biznesowych i na takowąż mnie zaprosił.
    
    Długo zastanawiałam się, jak ubrać się na wieczór. Wybrałam tradycyjną "małą czarną". Lubię czerń, uznałam też, że trzeba kontynuować linię mini. Założyłam pończochy kabaretki i szpile- lakierki na wysokim obcasie. Gdy na ręce zakładałam czarne rękawiczki, poczułam się jak dama.
    
    Jeszcze bardziej poczułam się jak dama, gdy przyjechała po mnie elegancka limuzyna.
    
    Pan biznesmen podwiózł mnie do wytwornej restauracji, nad ...
    ... którą znajdował się hotel.
    
    Podczas kolacji leciała spokojna muzyka, Dawid zaprosił mnie do tańca. Świetnie prowadził. Tańczył jak prawdziwy dżentelmen. Pomyślałam wtedy, że ta moja sukienka przeszła swoje na weselach, Sylwestrze, imprezach... Nie raz była brutalnie gnieciona... targana przez podpitych, nachalnych wujków. Doskonale pamiętałam, jak na ostatnim weselu podtatusiały grubasek najpierw na parkiecie zmacał mi tyłek, a potem dopadł w łazience i szarpał tę sukienkę, próbując zadrzeć ją do góry!
    
    Dawid był zupełnie inny. Nawet tańczył na dystans. Zupełnie mnie tym uspokoił. Pomyślałam, że jego zachowanie na strychu było jednorazowym incydentem, przypadkiem, który potwierdza regułę.
    
    Dlatego, kiedy powiedział, że czas na podpisanie właściwych dokumentów dotyczących wsparcia domu dziecka, bez wahania zgodziłam się pójść do pokoju hotelowego wynajmowanego przez jego firmę.
    
    W pokoju stało biurko, na nim teczki z papierzyskami. Prezes bez wahania wyjął stosowny dokument i złożył zamaszysty podpis. Byłam wniebowzięta. Niespodziewanie, mój cel, który wcześniej wydawał się tak trudny do zrealizowania, teraz ziścił się w jednej chwili. Nie panowałam nad sobą, zaśmiałam się jak dziecko i zaklaskałam w ręce.
    
    Wtedy ujrzałam wyłaniający się z głębi hotelowego pokoju, szeroki cień. Przede mną stał szef rady nadzorczej.
    
    - Już tylko jego musi pani przekonać, a dotacja stanie się faktem. - Jakimś dziwnym, sprośnym tonem wycedził Dawid. 
«12...6789»