1. Księżycowa opowieść (IV)


    Data: 28.12.2021, Kategorie: Fantazja wampir, Autor: deal

    ... Zaciekawił się mój rozmówca.
    
    - A to... To jest moja dama, Henryku. - Odpowiedziałem nie patrząc na niego.
    
    - Stanowczo potwierdzam to, czego Michaił tak bardzo ci zazdrości. Whisky i piękne kobiety, zawsze są na twoich przyjęciach najwyższej klasy.
    
    Podszedłem do niej powoli.
    
    - Klaro. - Ująłem jej dłoń i pochyliłem się nad nią delikatnie muskając jej wierzch ustami.
    
    - Arturze.
    
    Ujęła mnie pod ramię i ruszyliśmy między gości. Czułem jaka jest spięta. To chyba świadomość, że pływa w basenie z rekinami tak na nią działała. I złość wciąż skierowana na mnie po ostatniej rozmowie.
    
    - Wszystko będzie dobrze. - Szepnąłem. - Podobasz się im. I mi także.
    
    - Jasne. Jak szynka na haku u rzeźnika. Wszystko będzie dobrze, dopóki nie zorientują się kim jestem.
    
    - Klaro, oni wiedzieli kim jesteś zanim jeszcze przekroczyłaś próg tego domu. Cuchniesz lawendą na kilometr. Tylko etykieta nie pozwala im marszczyć nosa kiedy przechodzisz obok. - Odpowiedziałem rozbawiony.
    
    - Pięknie. Będę uświetniać twoje przyjęcie przyprawiając gości o odruch wymiotny.
    
    - Swoją drogą, moi przyjaciele są rozczarowani takim brakiem zaufania. - Mruknąłem. - I ja chyba też...
    
    - Nie chciałabym robić swoją osobą więcej zamieszania niż jest to konieczne, ale chyba rozumiesz moje położenie. - Zerknęła na mnie nerwowo. Z głośników zaczęła płynąć muzyka.
    
    - Zatańczymy?
    
    - Chętnie.
    
    Kiedy zaczęliśmy tańczyć w ślad za nami poszło kilka innych par. Przyjemnie trzymało się ją w ramionach. ...
    ... Taka sprężysta i lekka, świetna partnerka do tańca, reagowała na najdelikatniejsze ruchy mojego ciała. W tańcu odchylała głowę, odsłaniając tym samym swoją szyję. Z tej odległości nawet lawenda nie była w stanie stłumić tego rozkosznego aromatu krwi, wzbijanego w powietrze poprzez wirowanie i podniesione tętno.
    
    "Ten zapach..." poczułem ostry koniuszek własnego kła w ustach.
    
    "Spokój, do ciężkiej cholery!"
    
    Ostatni obrót i ucałowałem jej dłoń.
    
    ***
    
    - Czy mogę cię przeprosić na chwilę? Zabawa zabawą, ale interesy czekają. - Spojrzał przepraszająco.
    
    - Oczywiście. Wyjdę się przewietrzyć.
    
    - Porozmawiamy później, dobrze?
    
    - Powinniśmy. - Skinęłam głową.
    
    - Obiecuję, że nie zostawię cię samej na długo. - Ukłonił się lekko i odszedł.
    
    Wyszłam na zewnątrz i zeszłam w dół ogrodu. Spacerowałam tam kilka minut, ale zaczęło mi się nudzić. Wyjęłam więc papierosa z torebki, niestety nie mogłam znaleźć zapalniczki. Przetrząsałam jej zawartość jeszcze chwilę, ale wyglądało na to, że jednak jej tam nie było. Chciałam wrócić po jakąś na taras, więc odwróciłam się i nagle zderzyłam z torsem jakiegoś mężczyzny. Poczułam jakbym zderzyła się ze ścianą. To był Dominik.
    
    - Najmocniej przepraszam. - Ujął mnie pod łokcie i poczułam jego zimne dłonie.
    
    - Ja również. - Uśmiechnęłam się nerwowo. Pozostawanie z nim sam na sam, w czeluściach ciemnego ogrodu napawało mnie lekką trwogą pomimo posiadanej lawendy. Poza tym... Co on tam robił?
    
    - Służę pomocą. - Podał mi płonącą ...
«12...456...27»