1. Księżycowa opowieść (IV)


    Data: 28.12.2021, Kategorie: Fantazja wampir, Autor: deal

    ... zobaczenia.
    
    - Do zobaczenia. - Rozłączyłam się i rzuciłam telefon na łóżko. Patrzyłam jeszcze chwilę na aparat i zastanawiałam się co się z nim dzieje. Dlaczego zaczął tak dziwnie się zachowywać? Przecież do tej pory nie przeszkadzało mu kim jestem. Spojrzałam na siebie w lustrze i wzruszyłam ramionami. Nic nie przychodziło mi do głowy.
    
    Piątkowy dzień do wczesnego popołudnia spędziłam w SPA. Relaks dla ciała, relaks dla duszy jak mawiają. Wychodząc stamtąd miałam wrażenie że frunę, nie idę. Swoją drogą, mieli tam genialną fryzjerkę. Nakręciła moje włosy na niewielkie wałki i upięła je w luźnego koka pięknymi złotymi grzebieniami wysadzanymi ametystami. Niektóre loki były puszczone luźno, łaskocząc delikatnie ramiona. Zmysłowe doznanie. Dodając kropkę nad "i" w małym otwieranym wisiorku zamknęłam gałązkę lawendy, która bezpiecznie spoczęła między moimi piersiami.
    
    "Przezorny zawsze ubezpieczony."
    
    Stałam przed lustrem sprawdzając czy wszystkie najdrobniejsze detale są na swoim miejscu, gdy usłyszałam klakson. Wyjrzałam przez okno i najpierw rzuciło mi się w oczy krwistoczerwone (cóż za uroczy zbieg okoliczności) Ferrari. Za jego kierownicą siedział Dominik i machał do mnie z uśmiechem. Ostatnie tygodnie tego lata pozwalały jeszcze na przejażdżki z opuszczonym dachem.
    
    "Szpaner" ofuknęłam go w myślach i otworzyłam okno.
    
    - Dzień dobry, madame. - Ukłonił się teatralnie. - Taksówka już czeka. - Wskazał siedzenie obok gestem dłoni.
    
    - A co ty tu robisz?
    
    - Twój ...
    ... mąż mnie przysłał. - Wyszczerzył zęby w głupawym uśmiechu.
    
    - Powiedział, co wiedział... - Prychnęłam.
    
    Po chwili już szłam do auta, którego drzwi otworzył mi Dominik.
    
    - Całkiem przystojny z ciebie odźwierny. - Puściłam mu oko.
    
    - A z ciebie całkiem piękna pasażerka. - Odpowiedział tym samym.
    
    Na miejscu byliśmy chwilę przed czasem, ale przed domem Artura już stało kilka aut. Aut. "Auto" nie było dobrym określeniem. Większość z tych wozów, tak jak i samochód Dominika, oglądałam na plakatach w pokoju młodszego brata.
    
    "Jasna cholera, przyjęcie dla najbogatszych mafiosów w mieście, czy jak?"
    
    ***
    
    Zabawiałem rozmową jednego z moich pobratymców, nawiasem mówiąc, bliskiego znajomego Michaiła, gdy poczułem lawendę. Dyskretne spojrzenie na zebranych gości pozwoliło mi zrozumieć, że nie tylko ja to czuję. I w drzwiach stanęła ona.
    
    "Cwana bestyjka. Niby "jestem jej przeznaczeniem", a za plecami chowa osinowy kołek. Nieładnie."
    
    Zdenerwowało mnie to. Nie ufała mi. W środku przyznałem jej rację, ale z drugiej strony było mi jakoś źle z tym.
    
    Z przykrością musiałem stwierdzić, że wyglądała pięknie. Gdyby podobała mi się chociaż trochę mniej, gdy odrobinę słabiej rozpalała moje zmysły, byłoby mi łatwiej. Rozejrzała się nieco onieśmielona i wzięła ze stolika kieliszek szampana.
    
    "Gdyby jeszcze tylko miała te rubinowe oczy..."
    
    Zaskoczyła mnie moja własna myśl. Przecież dotychczas lubowałem się w ich zielonym kolorze.
    
    "Do ciężkiej cholery..."
    
    - A to kto? - ...
«1...345...27»