1. Księżycowa opowieść (IV)


    Data: 28.12.2021, Kategorie: Fantazja wampir, Autor: deal

    ... zatrzymał się przy nich. - Ja stałem się potworem, a kim stałaś się ty? - Zapytał i wszedł do wnętrza domu.
    
    Kiedy stałam tam sama, zrozumiałam, że już dość. Że nie chcę już dłużej tylko być obok niego. Te dni sączącej się nienawiści wystarczyły mi na całą wieczność. Nie mogłam cofnąć tego co się stało.
    
    Poszłam za nim. Stał w kuchni oparty o szafkę z butelką whisky. Wyjęłam mu ją z dłoni i odstawiłam na bok. Wspiąwszy się na palce wycisnęłam mu na ustach mocny pocałunek. Nie odpowiedział na niego. Wdzierałam się w jego usta, jakbym całowała go po latach rozłąki. Nie poruszył się. Jego dłonie wciąż zwisały obojętnie wzdłuż ciała, ale ja nie przestawałam. Całowałam go wciąż mocniej, zachłanniej. W końcu objął mnie i jego język oplótł się wokół mojego. Uniósł mnie lekko do góry i nie przestając całować przeniósł do salonu. Tam opadliśmy na kanapę. Niecierpliwie ściągał mój strój. Gdy byłam już nago uniósł się i z lubością lustrował całą moją postać. Znów pochylił się nade mną i zacząwszy od ust całował każdy centymetr mojego ciała. Jakby chciał wszędzie zostawić swój podpis.
    
    - Kocham cię, kocham... - Szeptał rozgorączkowany tuż przy moich ustach, niecierpliwie zdzierając z siebie koszulę. - Słyszysz?
    
    - Tak. - Jęknęłam obejmując go udami. W ślad za jego ulubionym Calvinem Kleinem poszły też spodnie. Objął rękoma moje piersi i ssąc jeden sutek drugi drażnił palcami.
    
    - Moja... - Zaczął powoli wchodzić we mnie patrząc mi prosto w oczy. Gdy poczułam go już całego, ...
    ... zamknął powieki i przytknąwszy usta do mojego czoła zaczął się leniwie poruszać. Ja również zamknęłam oczy. Chłonęłam jego zapach. Dotyk jego brzucha na swoim. Głaskałam jego ramiona i plecy, wyczuwałam mięśnie tańczące pod gładką skórą. Odszukałam jego usta i bawiłam się jego językiem. Ssałam go delikatnie, oplatałam swoim. Gdy lekko ugryzłam jego dolną wargę przyśpieszył pchnięcia. Opierając się nade mną na łokciach trzymał moją twarz w dłoniach i całował mnie zapamiętale. Z każdym pchnięciem czułam jakby mocniej się ze mną wiązał. Nierozerwalnie.
    
    - Kochaj mnie... - Jęknął opierając czoło na moim.
    
    - Kocham.
    
    - Kochaj mnie mocniej. - Prosił.
    
    - Kocham cię całą sobą. - Wtuliłam się w niego mocniej. Brał mnie tymi leniwymi, głębokimi pchnięciami. Wspinał się ze mną na szczyt.
    
    - Nigdy mnie nie zostawiaj. - Szepnął po chwili. Powoli syciliśmy się swoimi ciałami, wlewając w nie rozkosz z każdym namiętnym pchnięciem. Nie śpieszyliśmy się, bo i dokąd? Czy wieczność to za mało?
    
    EPILOG
    
    Sarna łakomie obgryzała wystające spod śniegu obeschłe gałązki. Trzask kruszonego pod jej racicą śniegu, gdy wygrzebywała pożywienie, niósł się głośnym echem pośród drzew. Nagle coś zwróciło uwagę zwierzęcia. Podniosło głowę i nasłuchiwało strzygąc uszami. Czujne oczy ze strachem wypatrywały ruchu między pniami drzew. Wiatr delikatnie poruszył zeschniętymi liśćmi, które wręcz zaklekotały jak kastaniety. Coś zaszemrało w rosnących nieopodal krzewach, ale wtopiło się w dźwięki lasu i ...