1. Mała przygoda z młodszym bratem


    Data: 20.10.2020, Kategorie: Geje Autor: brrunoff

    ... jak powiedział tak też zrobił, zrzuciwszy z siebie ręcznik z pełnej pety, nie rozejrzawszy się chyba najpierw, czy faktycznie żywopłot nas zakrywa, a kiedy ten poleciał parę metrów dalej, odkrywając całe jego krocze, rozwalił się od razu na leżaku bez żadnego skrępowania. Uwierzcie mi, sam nie byłem w stanie uwierzyć, że zadziałało. Oczywiście nie spojrzałem na niego - nie chciałem, żeby tak łatwo domyślił się mojego planu.
    
    - No dobra, przyznaję, jednak nie jesteś SKOŃCZONĄ cipką - wyrzuciłem lekko, podkreślając chyba tylko przedostatnie słowo.
    
    - Ta?! Ja nie jestem skończoną? Patrzcie go tylko, sam trzyma się fiuta kurczowo, jakby mieli mu go uciąć.
    
    Nie dałem po sobie poznać, ale moje serce zaczęło walić jak młot na te słowa. Nie, to nie możliwe - nie mógł dać się na to tak łatwo. Zgrywa się.
    
    - Ha, i kto tu chce zobaczyć czyjego kutafonga.
    
    - Ta ta, nie pierdol. No dawaj, jak taki męski jesteś. Co, dwa centymetry to za mało, żeby szpanować?
    
    Nie chcąc mu pozwolić ciągnąć tych głupot dalej, fuknąłem na niego tylko i bez dłuższego zastanowienia, sam pozwoliłem moim gaciom pofrunąć za siebie i otarłszy się tylko ręcznikiem i jego w końcu odrzuciłem. Z tym, że mój stał na baczność.
    
    - Dwa centymetry mówisz? - rzuciłem tylko udając rozbawienie, chociaż przyznaję, że ta sytuacja nadal była dla mnie dosyć stresująca. Mimo że nie dał po sobie poznać, domyśliłem się, że nieco mu mina zrzedła.
    
    I wtedy po raz pierwszy odwróciłem się w jego stronę. Leżał teraz ...
    ... nagi do rosołu. Jego piękna, młodzieńcza twarz przypominała pod względami moją - śliczną, umięśnioną i delikatnie tylko opaloną, dawidową klatę wieńczyły dwa ciemne, przypominajace rodzynki suteczki, a od pępka w kierunku jego krocza odchodziła kępka jasnych włosów, gęstniejąca przy końcu brzucha, tam, gdzie zaczynał się penis... też w stanie erekcji. I to nie byle jaki, daję słowo, ale długi, siedemnasto, nie... osiemnastocentymetrowiec, z prawie zupełnie zsuniętym napletkiem, ukazującym różową żołądź. Jasny, twardy i czysty, połyskiwał w słońcu jak jakiś nadprzyrodzony sopel z cukru, od słodkiego loda rożniący się chyba tylko tym, że zamiast patyczka na końcu miał parę ogromnych, pozbawionych włosów jąder, jasnych jakby zrobiono je z białej czekolady, a dużych jak owoce pigwy.
    
    - O... W takim razie no... Ty też... - wybełkotał tylko bezsensownie, mówiąc chyba o naszej wspólnej erekcji. Nasze penisy były zresztą chyba najbardziej podobną częścią naszego ciała - mój był może o centymetr krótszy, z gęstszymi włosami i ciemniejszy, jakby zrobiono go z nieco ciemniejszej czekolady. Jego zaletą było natomiast to, że wydawał się grubszy o mały palec.
    
    I mimo, że już chyba oboje wiedzieliśmy o czym myślimy, siedzieliśmy tak nadzy, bez ruchu jeszcze przez chwilę, przyglądając się sobie tylko ukradkiem, jakby nie mając odwagi zasugerować tego, co chodziło nam po głowach. W końcu - to mój Braciak. Nigdy wcześniej nie znaleźliśmy się chyba w takiej sytuacji. Jasne, może i byliśmy ...
«1...345...8»