1. Warto być nauczycielem


    Data: 10.09.2020, Autor: Indragor

    ... opuszczającą salę młodzież. Weronika wyraźnie ociągała się, czekając, aż wszyscy wyjdą. Zastanowiło mnie, co znowu kombinuje. Podeszła do mnie, gdy nikogo prócz nas już nie było. Wyglądała jednak inaczej niż jeszcze przed chwilą, gdy sala była pełna. Zniknęła ta jej charakterystyczna pewność siebie.
    
    – Bardzo pana przepraszam – odezwała się cicho ze skruchą w głosie, spuszczając oczy – ja nigdy… nie mam pojęcia, co mi odbiło… tak strasznie mi wstyd… bardzo przepraszam… ale ja… ja muszę skończyć szkołę… tak… tak bardzo mi na tym zależy… ja zrobię wszystko, aby skończyć... rodzice… moja mama byłaby załamana… nie wiem… bardzo, bardzo przepraszam za to, co zrobiłam…
    
    Spojrzała niepewnie na mnie. W jej oczach szkliły się łzy. Mówiąc o mamie, niemal się rozpłakała. Sprawiała wrażenie kompletnie zagubionej, co niezwykle kontrastowało z jej na co dzień manifestowaną pewnością siebie. Nie to jednak przyciągnęło moją uwagę. Gdy powiedziała „ja zrobię wszystko” coś zakiełkowało w mojej głowie.
    
    – Mówisz, że zrobisz wszystko? – powtórzyłem jej słowa.
    
    – Tak, panie profesorze – odpowiedziała niemal szeptem, ponownie spuszczając oczy.
    
    Sięgnąłem po kartkę i zapisałem swój adres.
    
    – Zobaczymy – powiedziałem, przeciągając to słowo – przyjdź do mnie w sobotę o… powiedzmy piętnastej. Weź ze sobą zeszyt, książki, wszystko, co potrzebne do nauki. Tu masz adres – mówiąc to, podałem kartkę.
    
    Celowo nie wspomniałem o zgodzie rodziców; była już pełnoletnia i taka zgoda nie jest w ...
    ... tej sytuacji wymagana.
    
    – Ale rodziców nie stać na korepetycje – miauknęła wyraźnie zaskoczona propozycją.
    
    – Nie martw się o pieniądze, tylko przyjdź – krótko zamknąłem sprawę.
    
    – Będę na pewno – powiedziała weselej i złapawszy kartkę, wybiegła z klasy.
    
    - - - Sobota - - -
    
    Ta sobota. Ciekawy byłem, czy się pojawi. Na wszelki wypadek zrobiłem porządek. Pół godziny wcześniej jeszcze raz sprawdziłem, czy wszystko jest na swoim miejscu. Chłopakiem bym się nie przejmował, ale dziewczyna zaraz zauważy, jeśli coś jest nie tak. Zjawiła się, można powiedzieć co do minuty. Zaprosiłem ją do salonu, choć słowo „salon” jest tu na wyrost. Po rozwodzie moje mieszkanie skurczyło się do dwóch pokoi. Jeden nawet duży jak na ten metraż, udający salon, i drugi malutki, ale w sam raz na sypialnię.
    
    Powiem wam, że Weronika mile mnie zaskoczyła. Wzięła się solidnie do pracy. Momentami też opadała z niej maska „twardej baby” i wtedy pojawiała się miła, sympatyczna dziewczyna z pięknym uśmiechem; gdy zdołała „łyknąć” większą partię materiału czasami nawet ciesząca się jak dziecko z takiego małego sukcesu. Sądzę, że w pewnym momencie po prostu się „zacięła”, zaległości zaczęły się nawarstwiać i w końcu straciła wiarę, że może się czegoś nauczyć. Teraz jednak ciężko pracowała i robiła duże postępy. Cudów jednak nie ma, przez pół roku nie dało się nadrobić wszystkich zaległości, nawet pracując po cztery godziny w sobotnie popołudnia, a i czasami godzinę po lekcjach w szkole, ale miałem ...
«1234...17»