1. Warto być nauczycielem


    Data: 10.09.2020, Autor: Indragor

    ... korepetycje albo poproszenie o pomoc któregoś chłopaka z klasy, który jest dobry z matematyki. Powiedziała, że się zastanowi i jak widać, zastanawia się do dzisiaj. Wiem, pała na półrocze jeszcze nie eliminuje jej. Jednak trudno sobie wyobrazić, aby przez następne półrocze zdołała nadrobić zaległości, szczególnie iż odrzuca wszelkie sugestie pomocy. A przecież to klasa maturalna.
    
    - - - Wtorek - - -
    
    Dzień rozdania klasówek. Jak zwykle wyczytywałem nazwiska, mówiłem ocenę, a delikwent odbierał pracę. W przypadku Weroniki wymieniłem tylko nazwisko. Gdy podeszła zapytałem cicho:
    
    – Domyślasz się swojej oceny?
    
    – Pała – szepnęła ledwo słyszalnie.
    
    – Zgadza się – odpowiedziałem równie cicho, jak poprzednio.
    
    Wzięła pracę, a mnie wydało się, że w jej oczach zabłysły łzy. Oddałem ostatnią pracę i kątem oka zauważyłem, jak Weronika ukradkiem ociera łzy. No, no, taka twarda dziewczyna, a jednak coś ją ruszyło. Żal mi się jej zrobiło, ale co mogłem poradzić? Jak mówiłem, próbowałem wszystkich możliwych sposobów, aby zachęcić ją do nauki. Dostała jedną szansę, nie wykorzystała jej. Nic więcej nie byłem w stanie zrobić.
    
    - - - Środa - - -
    
    No, jeszcze godzinka i do domu. Dziś nie miałem zajęć z klasą Weroniki, dlatego zdziwiło mnie, gdy po wyjściu uczniów zobaczyłem ją w drzwiach sali lekcyjnej. Z wahaniem podeszła do katedry. „Co kombinuje” – zaraz przemknęło mi przez myśl.
    
    – Panie profesorze – powiedziała cicho, nieco chrypliwym głosem, zaraz jednak odchrząknęła ...
    ... i pewniejszym głosem kontynuowała – ja nie mogę… ja muszę dostać zaliczenie… skończyć szkołę… proszę, choć dwóję… błagam…
    
    – Dałem ci już szansę – odpowiedziałem oschle, może zbyt oschle, bo dziewczyna wydawała się rzeczywiście przerażona realną możliwością nieukończenia liceum.
    
    – Ale panie profesorze…
    
    – Wybacz – przerwałem – ale teraz już nic nie da się zrobić. Miałaś szansę, zmarnowałaś ją. Jesteś już dorosła, powinnaś znać konsekwencje swoich czynów – rzuciłem beznamiętnie.
    
    Zastygła nieruchomo z niezdecydowanym wyrazem na twarzy, jakby zastanawiała się nad czymś, by za moment zaczerpnąwszy powietrza w płuca odezwać się już swym charakterystycznym pewnym siebie tonem:
    
    – Jeśli nie postawi mi pan lepszej oceny, to ja rozerwę sobie ubranie i wybiegnę z krzykiem, że chciał mnie pan zgwałcić! – emocjonalnie niemal zawołała przy ostatnich słowach.
    
    Rzeczywiście była strasznie zdesperowana. Nie mogłem jednak tolerować takiego zachowania.
    
    – Tak? – powiedziałem, wstając zza katedry – to już! Biegnij! – krzyknąłem, a po krótkiej przerwie gwałtownym ruchem wskazując drzwi, wręcz ryknąłem, może jednak zbyt mocno, bo dziewczyna na moment aż skuliła się ze strachu – na co czekasz!!!
    
    Wolno opuściła oczy, przygryzając dolną wargę. Po chwili odwróciła się i zrezygnowana, ze spuszczoną głową, wyszła z klasy. No proszę, pomyślałem, nie dość, że pyskata to jeszcze szantażystka.
    
    - - - Czwartek - - -
    
    Dzwonek. Koniec zajęć z klasą pyskatej szantażystki. Patrzyłem na ...
«1234...17»