1. Pieskie Życie Anny Morrison


    Data: 27.07.2020, Autor: AleidaMarch

    ... Wstała i zatopiła swoje pazury w bulgoczącej wąsatej brei, którą stała się teraz napuchnięta twarz ochroniarza.
    
    - Ty dziwkooo!!!!!!!!
    
    Dzwony, kościelne dzwony wybijały chyba dwunastą, dudniły w całym jej ciele, drugie uderzenie pięścią chyba połamało jej żuchwę, trzeci, najłaskawszy, przyniósł ukojenie w ciemności.
    
    Biegła w kwiecistej sukience, przez pole kukurydzy. Na niebie jej rodzinnego Dallas nie było ani jednej chmurki, piękny słoneczny dzień. Biegła boso, słysząc, jak babcia Wilma za pomocą dzwonka woła ją na obiad. Babcia Wilma wychowywała ją od 4 roku życia, kiedy to jej matce przytrafił się okropny wypadek. Podobno jej matka bardzo zachorowała i zmarła na raka, nie wiedziała tylko, czemu wujek Josh mówił ciągle coś o sznurze na strychu. Ale teraz nie było to istotne. Biegła bosymi stópkami przez pole kukurydzy, w pięknej kwiecistej sukience, a dźwięk dzwonka babci Wilmy, zwiastujący naleśnikowa ucztę, był coraz bliżej.
    
    Jej oczom ukazał się biały ganek, otoczony małym drewnianym płotkiem, przy którym rosły piękne kwiaty dzikiego wina. Babcia Wilma uśmiechnęła się do niej szczodrze, po czym znikła za progiem szklanych drzwi. Anna szybciutko podreptała do środka. Była bardzo głodna, a babcia robiła najpyszniejsze naleśniki z syropem klonowym w całym Teksasie.
    
    - Umyj ręce, dziecino.
    
    Babcia pogłaskała ją delikatnymi, aczkolwiek spracowanymi, rękoma po czarnych długich włosach. Dziewczyna szybko umyła ręce i zasiadła do stołu. Po chwili na wielki ...
    ... dębowy stół podano ogromny półmisek przykryty srebrną pokrywką, w powietrzu unosił się zapach słodyczy, malin, truskawek i miodu.
    
    - Proszę kochanie, jedz.
    
    Babcia znów troskliwie pogłaskała ją po główce. Anna szybciutko zdjęła srebrną pokrywę, aby spałaszować swój ulubiony przysmak. Jednak zamiast naleśników babcia przygotowała wielki talerz ciepłego rosołu, który momentalnie zaczął formować się w twarz, twarz którą doskonale znała, wąsaty makaron i tłuste oczka doskonale przypominały jej twarz Jerry'ego.
    
    - Jedz, dziwko!!!!!!!!!!
    
    Babcia Wilma chwyciła ją za włosy i wepchnęła jej twarz głęboko w misę pełną ciepłej zupy. Skóra zapiekła ją, jak oszalała, a tłuste wąsate macki oplatały jej twarz, powodując, że nie mogła nabrać powietrza w płuca.
    
    - Dalej, dziwko! Zrób to dziwko! - bulgotała ciepła ciecz, wlewając się jej do uszu, nosa i ust. Desperacko broniła się wszystkimi siłami, starając się wyrwać z włochatego uścisku ośmiorniczych macek, żyjących na dnie srebrnej misy, wierzgając, niczym wystraszone źrebie. I kiedy myślała, ze już nic jej nie pomoże, usłyszała śmiech dzieci, który odczynił wszystkie uroki. I bez problemu wydostała się z przerażającej pułapki.
    
    Przetarła palcami mokrą, piekącą twarz, nie była jednak w rodzinnym domu w Dallas. Rozejrzała się dookoła, obraz falował i mienił się. Leżała z opuszczonymi spodniami na łożu z worków na śmieci. Fetor zgnilizny, który uderzył ją w nozdrza, spowodował, że gdyby tylko miała czym, na pewno by zwymiotowała. ...
«1...3456»