1. Uklad, cz. 3.


    Data: 20.02.2020, Kategorie: Zdrada Autor: Tomnick

    Część 3.
    
    Szybko wstałam, umyłam się, potem dezodorant, szminka. Ubrałam się, ale zrezygnowałam z bielizny.
    
    – To tylko chwila – tłumaczyłam się przed samą sobą. – Przecież za kilka minut znowu się rozbiorę.
    
    Już, już mieliśmy wychodzić, gdy przypomniałam sobie... Jeszcze umyłam zęby. Jurek cały czas czekał. Zirytowany kręcił głową, ale milczał. Punktualnie o siódmej weszliśmy do stołówki. Zrobiliśmy kilka kanapek. Panie z obsługi dały Jurkowi woreczek foliowy. Wszystkie kanapki spakował do niego i włożył do torby. Szybko zeszliśmy na plażę. Mężczyzna w łódce poznał męża i pomachał nam ręką. Jurek odmachał mu i chwycił mnie za rękę:
    
    – Mariolka, ty masz kartki, więc zabierz mój obiad do pokoju. Dobrze? Będzie zimny, ale zjem.
    
    Moja twarz wyglądała jak znak zapytania.
    
    – No, po prostu nie będę musiał się śpieszyć z powrotem ze względu na obiad – wyjaśnił, patrząc na zegarek.
    
    – Jasne, nie musisz się śpieszyć – pokiwałam głową. – Skoro wypływacie tak późno...
    
    Nabrał powietrza, żeby mi wszystko wytłumaczyć, ale jedynie głośno wypuścił powietrze.
    
    – Dzięki, kochana jesteś – ucałował mnie w policzek. – Na pewno nie chcesz popłynąć z nami?
    
    Przecząco pokręciłam głową. Wiedział, co myślę o jego wędkowaniu.
    
    Chyba ucieszył się z takiej odpowiedzi. Nagle znieruchomiał, spoważniał i intensywnie wpatrywał się we mnie. Wyraz jego twarzy złagodniał, nieśmiało uśmiechnął się. Nabrał powietrza i zapytał:
    
    – Ale..., ale wyczyścisz ryby? Kochanie?
    
    – Najpierw ...
    ... postaraj się cokolwiek złowić.
    
    – Żartujesz? – po takim zarzucie aż go wyprostowało. – Przecież doskonale wiesz, że nie jestem niedzielnym wędkarzem! – oburzony gwałtownie potrząsnął głową, jakby został spoliczkowany. Nie żartował. – Żałuję, że swoich kijów nie zabrałem – mruknął poirytowany.
    
    Na wszelki wypadek milczałam, żeby całkowicie nie zepsuć mu humoru. Chociaż lubiłam drażnić jego wędkarską ambicję. Taka moja mała przyjemność...
    
    #
    
    – Poza tym pan Edek ma tu swoje stałe miejsca. Już zadawał rybom, więc powinniśmy mieć udany połów. No, to ten... Opalaj się – delikatnie poklepał mnie po pupie. – Renia obiecała, że dotrzyma ci towarzystwa.
    
    – Dzięki za troskę. Na pewno dotrzyma słowa – bezwiednie pokiwałam głową i ruszyłam biodrami.
    
    Spojrzał na mnie i momentalnie cofnął rękę z pupy, gdy tylko napotkał mój wzrok.
    
    – Sorki – mruknął. – Miałem ochotę pomacać takie atrakcyjne ciałko – uśmiechnął się.
    
    – Proszę bardzo – z uśmiechem nieco wygięłam się, przybierając prowokującą pozę. – Ale nie rób tego publicznie! Zapamiętaj! – surowo spojrzałam, więc schował ręce za plecy.
    
    Odprowadziłam go na plażę, przywitałam się z miłym panem Edkiem, starszym niż moi rodzice, i pomachałam im, gdy odpływali. Łódka miała słaby silniczek, więc przepłynięcie kilometra powinno im zająć nawet pięć minut. Zakładałam, że przepłynięcie kilku kilometrów potrwa z pół godziny, powrót drugie tyle. Chyba, że zechcą popłynąć jeszcze dalej niż planowali. Już byłam pewna, że nie wróci na ...
«1234...»