1. The ghostwriter: The end of eternity


    Data: 13.08.2022, Autor: Somebody

    ... brownie z kącika moich ust. Tony to wróg! Walczymy ze sobą odkąd pamiętam. Chwytam jego palec, by zlizać klejącą kroplę lodów. - Cholera, Bethie… - zaczyna mnie całować z jakimś nieznanym wcześniej głodem. Wiem, że to nie skończy się dobrze, ale i tak dopuszczam, by ten ulotny, pozbawiony sensu moment trwał nieprzerwanie. Nie wiem jak ani dlaczego lądujemy na kanapie w mieszkaniu Tony’ego.
    
    Przypomina mi ono Dawida - nasze motelowe spotkania, wyjazd do Polski, noce pełne stukania klawiatury i seksu. Pozwalam, aby Tony używał mojego ciała niczym zabawki ku swojej własnej satysfakcji. Nie oczekuję od niego nawet grama finezji, lecz spotyka mnie miłe rozczarowanie. Mój wróg okazuje się doskonałym kochankiem - świadomym potrzeb drugiej strony, potrafiącym je zaspokoić, przy odrobinie niedosytu. Cierpliwie drażni łechtaczkę, póki nie reaguję głębokim westchnieniem. Igra z moim pożądaniem, aż tracę wszelką kontrolę nad swoim ciałem. Doprowadza do stanu, w którym jestem gotowa żebrać o to, by poczuć jego członka. Kiedy wreszcie wypełnia moje wnętrze, wszystko nabiera mało realnego wymiaru. Chcę tylko, żebyśmy doszli jednocześnie. Wbijam paznokcie w plecy Tony’ego, próbując odzyskać utracone panowanie. Rozpadam się pod nim niczym puzzle, które po pewnym czasie znów będzie można złożyć na kształt mojego jestestwa. Idealna harmonia przepojonych namiętnością ciał.
    
    - Najgłupsza rzecz, jaką zrobiłam. - rzucam w zamyśleniu. Nie umiem ocenić swojego zachowania w kategorii moralności, ...
    ... etyki i całej reszty społecznych bzdur. Było to głupie, może żałosne, ale tym razem nie odczuwam żadnych wyrzutów, zupełnie jakbym zakończyła pewien konieczny do przejścia etap.
    
    - Spędzenie wolnego czasu ze mną? - wtrąca ironicznie skrzywiony - Wszystko można wyjaśnić.
    
    - Niby jak? Dostrzegasz jakąkolwiek logikę?
    
    - Pokrętną. Dwójka dorosłych, samotnych ludzi, idzie ze sobą do łóżka, by poczuć się mniej dorośle i mniej samotnie. Zwykły mechanizm stadny. - wyjaśnia, a ja wybucham śmiechem. Dawno nie byłam tak beztroska. Nagle sobie przypominam o George'u i Katie. Zerkam na telefon. Ponad pięć godzin. Przesadziłam.
    
    - Muszę wracać. Odwieziesz mnie?
    
    - Jasne. Chodź.
    
    Jedziemy niespiesznie przez jaskrawo oświetlone ulice. Neony, latarnie, światła setek pojazdów, tysiące ludzkich historii… A wśród nich my z naszą własną opowieścią, czekającą na spisanie. Obserwuję profil Tony’ego, zacieniony przez kokpit samochodu.
    
    - Tony… To dzisiaj to… - zaczynam niepewnie. Pierwszy szok mija, ustępując bardziej racjonalnemu podejściu o posmaku poczucia winy.
    
    - Nie powtórzy się więcej. - ucina prędko. Więc rozumie, dobrze, mogę odetchnąć z ulgą.
    
    - Dziękuję.
    
    - Jesteśmy na miejscu. Beth, czekaj… Mam coś dla ciebie. Powinienem dać ci to wcześniej… - wyciąga z samochodowego schowka książkę, podając mi ją niepewnie. Spoglądam na okładkę i zamieram. “The end of eternity” autorstwa Dawida Rutkowskiego. Drżącymi dłońmi odnajduję dedykację. Krótką, treściwą, wykluczającą pomyłkę - ...