1. Apollo 18 (I)


    Data: 18.06.2022, Kategorie: szpieg, kosmos, Zdrada Romantyczne księżyc, Autor: adix

    ... hojnie za ludzkie tragedie.
    
    Erin podniosła wzrok. Skarciła siebie w myślach, za wyobrażenie, co mogłaby kupić za odszkodowanie po zmarłym mężu.
    
    Paul położył głowę na jej ramieniu i poczuł zapach perfum. Uczucie szczęścia rozpierało go od środka. Od teraz miał dla siebie nie tylko najseksowniejszą dziewczynę w mieście, ale i dziewczynę bogatą.
    
    – Pogadam z kierownictwem NASA. Może da się coś jeszcze zrobić – powiedział Paul, aby pokazać jak się dla niej stara.
    
    – Dziękuję – powiedziała z wyraźną ulgą w głosie, jakby uwierzyła, że Matt może jeszcze do niej wrócić.
    
    – Jak tylko stąd wyjdę, od razu jadę do NASA.
    
    Paul przesunął dłoń po tali Erin i chwycił za pierś.
    
    - Paul! – skarciła go Erin.
    
    Pożądał jej, ale musiał być cierpliwy. Nie mógł się już doczekać, aż położy się na niej i wbije głęboko w jej gorące wnętrze. Ścisnął mocniej jej pierś.
    
    - Paul! – Erin odwróciła głowę w jego stronę rzucając lodowate spojrzenie. - Nie teraz. - Złapała za jego rękę i odsunęła od piersi.
    
    - Jadę – powiedział i ruszył w stronę wyjścia.
    
    - Przyciśnij kierowników NASA.
    
    - Tak zrobię.
    
    Paul wyszedł z domu Erin i pojechał do klubu nocnego.
    
    Byliśmy w połowie drogi od ich teoretycznego miejsca lądowania na Mare Nubium. Byłem ciekaw, czy nasz wywiad dobrze się spisał. Rosjanie mogli przecież podłożyć fałszywkę i nas wykiwać. Mogli wylądować w zupełnie innym miejscu.
    
    Już raz odbyliśmy tę drogę trzy dni temu, aby dostarczyć na wzgórze kamery i urządzenia nasłuchowe. ...
    ... Ustawiliśmy aparaturę szpiegowską, rozstawiliśmy anteny i zamaskowaliśmy odpowiednim materiałem przywiezionym z Ziemi. Szkoda, że nikt nie pomyślał o niezależnym systemie nadawczym dla tych kamer. Moglibyśmy teraz wykorzystać aparaturę do kontaktu z NASA.
    
    Do szczytu zostało nam około dziesięciu kilometrów. Oby bateria wytrzymała dłużej, niż zakładali chłopaki z General Motors, bo nie uśmiechała mi się piesza wspinaczka. Zużylibyśmy za dużo tlenu. Mieczysław Bekker wykonał dobrą robotę przy projektowaniu tego łazika. Miałem nadzieję, że bateria, którą zamontował, spisze się lepiej niż wskazywały dane fabryczne.
    
    Spojrzałem ponad horyzont na błękitną planetę i poczułem w sercu mieszankę szczęścia i smutku. Byłem jednym z niewielu ludzi, spośród czterech miliardów, którym dane było podziwiać Ziemię z tej perspektywy. Widok był niesamowity. Błękitna kula, na której zakwitło życie, wisiała niczym w magicznej sztuczce, na tle czarnego nieba.
    
    Po godzinie dotarliśmy na krawędź przełęczy wzgórza. Przejechaliśmy łazikiem kilka kilometrów więcej niż się spodziewaliśmy, a łazik wciąż obracał kołami. Po drugiej stronie przełęczy powinniśmy dostrzec radziecki moduł księżycowy. Wziąłem specjalnie zaprojektowaną księżycową lornetkę i zacząłem penetrować okolicę. Gdy skończyłem, oddałem lornetkę Zackowi.
    
    – No, to by było na tyle. – Podsumował nasze położenie Zack.
    
    Nie dostrzegliśmy żadnego śladu ziemskiej obecności.
    
    – Wracamy, czy zostajemy? – spytałem Zacka.
    
    – Jebać ten ...