1. Mnich


    Data: 26.05.2022, Kategorie: miłość, Zdrada depresja, samotność, Autor: XXX_Lord

    ... wściekłem się zamierzając zjechać dzieciaka za niebezpieczną zabawę. Zdążyłem zrobić dwa kroki, kiedy za plecami usłyszałem pisk opon i głośny klakson. Zarejestrowałem, że dźwięk dochodził z lewej strony moich pleców, więc trąbienie nie było skierowane do mnie a do...
    
    Chłopca! O kurwa!
    
    - Uważaj! - głośny krzyk wydostał się w moich ust w kierunku zmierzającego za piłką domorosłego futbolisty. Mała ciężarówka wioząca pieczywo wyhamowała nieco, ale była na tyle rozpędzona, że nie dała rady całkowicie się zatrzymać.
    
    Obraz w zwolnionym tempie, niczym w filmie braci Wachowskich z udziałem Keanu Reevesa przesuwał się przed moimi oczami, a w uszach dźwięczały odgłosy ulicy przemieszane z ostrym dźwiękiem klaksonu.
    
    Zdziwione oczy chłopca.
    
    Pisk opon.
    
    Głuchy odgłos uderzenia o ciało.
    
    Krzyk męskiego głosu i trzaśnięcie drzwi ciężarówki.
    
    Smród palonej gumy.
    
    Odruchy bezwarunkowe, trenowane latami zwyciężyły również w tamtej sytuacji. Nie zważając na gapiów upuściłem torbę z zakupami i rzuciłem się do przodu tratując przy okazji zszokowaną sytuacją staruszkę.
    
    Przepraszam babciu, ale ktoś potrzebuje mojej pomocy.
    
    Skręcając za maskę ciężarówki niczym sprinter na wirażu ujrzałem nieprzytomnego chłopaka leżącego na boku i stojącego nad nim z trzęsącymi się dłońmi około czterdziestoletniego, wąsatego kierowcę.
    
    - W co go uderzyłeś? - pytanie najwyraźniej nie dotarło adresata - W co go trafiłeś? Słyszysz mnie? - potrząsnąłem jego barkami - Słuchaj człowieku, ...
    ... tu liczy się każda sekunda! Jeśli nie odpowiesz mi na pytanie najprawdopodobniej nie będę mu w stanie pomóc. O ile już nie jest zbyt późno.
    
    - W bok i chyba głowę - wyjąkał drżącym głosem.
    
    Klęknąłem i zbadałem puls chłopca.
    
    Żyje!
    
    Kamień z serca, ale to dopiero początek. Sprawdziłem oddech podtykając mu pod nos ekran mojego smartfona.
    
    Zaparował po chwili. Oddycha. Coraz lepiej. Więcej sam nie zrobię. Ruszać go nie zamierzam, leży w pozycji bezpiecznej, a nie miałem pojęcia czy nie uszkodził kręgosłupa.
    
    - Dobrze, masz komórkę? - kiwnął głową na znak zgody - Dzwoń na trzy dziewiątki i powiedz, żeby przysłali z Szaserów lub Grenadierów ambulans i szykowali miejsce na urazówce, a najprawdopodobniej również na OIOM-ie. Aha i policja oczywiście też ma przyjechać.
    
    Usłyszałem za mną dziki wrzask ojca poszkodowanego chłopca, zmierzającego w kierunku kierowcy z kijem bejsbolowym i widocznym zamiarem zrobienia Bogu ducha winnemu człowiekowi krzywdy.
    
    Podniosłem się gwałtownie i jednym ruchem wyrwałem kij z dłoni mężczyzny, a drugą przytrzymałem go za ramię.
    
    - W ten sposób nie pomoże pan synowi, a jedynie zaszkodzi sobie - ostrym i nie znoszącym sprzeciwu tonem starałem się odwieźć go od zamiarów pobicia odrzucając jednocześnie kij na bok - jeśli chce pan zrobić coś dobrego proszę przynieść koc lub cokolwiek do okrycia dzieciaka. Żyje, ale jest poważnie ranny i nie można pozwolić mu się wychłodzić.
    
    Patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami, w których zaczynały ...
«1234...53»