1. Odkupienie (II)


    Data: 14.01.2022, Kategorie: ostrzeżenie, Fantazja Incest wojna, Romantyczne Autor: jokerthief

    ... aby uratować niewinnych ludzi przed śmiercią. Poświęcił swoją niewinność lata temu. A ona nie wiedziała. Była zajęta karierą. Poczuła się podle... jak mogła być tak wyrodna? Pozostawić go pod opieką rodziny, która miała go w dupie. Tak obiecywali odchować go bezpiecznie, z dala od problemów! Jak tylko opuści tę planetę, odwiedzi ich i porządnie opieprzy.
    
    Tylko dlaczego nie ufał jej na tyle? Przecież kochała go, dotrzymałaby sekretu... A może to jego poczucie obowiązku broniło mu pisnąć chociażby słówka? Wstała powoli z miejsca i próbowała postawić krok, jednak nie mogła poruszyć nogą. Bała się podejść do swojego syna, którego powinna błagać o przebaczenie. Miała go chronić, tymczasem on wykonywał jej pracę za nią.
    
    - Sereilon...
    
    Nawet ta nazwa była pełna gorzkiego smaku. Na jej dźwięk ludzie czuli odrazę... On tam był. Widział pełnię rzeczywistości, jaką była wojna. Był, przeżył i milczał! Nie oczekiwał nawet dziękuję! Dał sobie wbić do łba te pieprzone maksymy, teraz już wiedziała skąd pochodziły.
    
    Tylko czy byłby taki piękny bez nich?
    
    Catherine powoli zbliżyła się do niego i położyła dłoń na ramieniu. Mark drgnął jak porażony prądem, czując jej dotyk. Dopiero teraz zauważyła wyschnięte strużki po łzach, perlące się na jego policzkach. Jeżeli ktoś płakał czując ból gdy wspominał, jak dał radę wytrwać tam, na miejscu?
    
    - O Boże, Mark, czemu milczałeś?
    
    Nie odpowiedział. Wpatrywał się w nią, trzymając dłoń na ustach, jakby się podpierał. Jego oczy wystarczyły. ...
    ... Nie istniały słowa, którymi mógłby to oddać. Cat oświeciło nagle – Benson nie zakazał im mówić! On znał prawdę – nikt nie uwierzyłby w to bez dowodów. Każdy człowiek potraktowałby Sereilon jak kolejną małą bitewkę w morzu wojennej zawieruchy. Benson kazał im pamiętać – a tych wspomnień nie było jak opisać! Dlatego je tak doskonale zatajono! Konfederacja wpadłaby w panikę, wiedząc co grozi im w obliczu wroga. Trzy miesięczną obronę kolonii zamieniono w nic nie znaczącą potyczkę, dla dobra ogóły, kosztem tych młodych ludzi. Catherine pochwyciła marka za marynarkę i siłą postawiła na nogi. Prawie zataczał się, jednak jakoś opanował to co w nim siedziało, spoglądając na nią nadal beznamiętnie.
    
    - Gratuluję, Kapitanie Harrier. To zaszczyt, być twoją matką.
    
    Da mu jego odznaczenia. Przywróci mu to, co utracił. Odda mu jego godność jako człowieka, i nie spocznie do końca życia w tym postanowieniu. Teraz dopiero rozumiała, dlaczego tak przejął się bombą atomową, masowym mordem na pierwszej wyspie – za każdym razem, ktoś odzierał go z resztek człowieczeństwa, zmuszając do powrotu na tamtą przeklętą planetę. Rozumiała to doskonal – czuł się tak, jakby zawodził swoich towarzyszy! Jej syn sądził, że znów grzeszy, nie próbując ratować innych...
    
    Pół godziny później Catherine obejmowała Marka delikatnie, głaszcząc go po głowie. Leżeli oboje w jej kajucie. Doprowadzenie go tutaj było naprawdę dużym problemem – najpierw pomylił korytarze, potem prawie wywalił się o jednego z techników ...