1. Cień Malowanego Ptaka


    Data: 18.04.2021, Kategorie: ostrzeżenie, Incest Brutalny sex Nastolatki zwierzęta, Autor: Kosynant

    ... mnie do swojego krocza kazała się dokładnie przypatrzeć. Kiedy już miałem przed oczami jej różową intymność, kazała mi się znowu całować. W kilka chwil potem, jęcząc z rozkoszy wygięła swoje ciało w łuk. Kiedy jej oddech uspokoił się, powiedziałem jej, że ją kocham. Roześmiała się znowu, powiedziała, że jestem głupi i potargała mnie po głowie. Mimo to, od tego dnia, nasze zabawy stały się częstsze.
    
    Kiedy słyszeliśmy, że wraca Makar, Ew­ka szybko biegła do kuchni, poprawiając włosy i spódnicę, podczas gdy ja leciałem do klatek, nakarmić przed wieczorem króliki. Później, gdy jej ojciec spał, przynosiła mi kolację do mojego miejsca na strychu. Połykałem ją szybko, podczas gdy Ewka gładziła mnie zmysłowo po nogach, całowała po włosach i pośpiesznie ścią­gała mi ubranie. Kiedy kładliśmy się obok siebie, przytulała się mocno, mówiąc, gdzie mam ją całować, gdzie ssać. Spełniałem wszystkie jej życzenia, nawet jeśli to, co kazała mi robić, było dla mnie niezrozumiałe. Ruchy Ewki stawały się coraz gwałtowniejsze; dygotała pode mną, starając się jednocześnie nie wydawać głośniejszych dźwięków. Wsuwała się na mnie, po czym znów kazała mi się kłaść na siebie, obej­mowała mnie kurczowo nogami, drapała paz­nokciami po plecach i ramionach. Spędzaliśmy tak większość nocy, od czasu do czasu zapadając w drzemkę, a po przebudzeniu od nowa próbując zaspokoić wrzące w Ewce namiętności. Ciało jej było siedliskiem dziwnych wewnętrznych wstrzą­sów i napięć. Chwilami naprężało się jak królicza ...
    ... skórka, którą dla wysuszenia naciągnięto na deskę, po czym nagle znów się uspokajało. Rano wymykała się do ojcowskiej izby i spędzała tam resztę nocy. Nigdy nie widziałem, czy spała razem z Makarem, bo strych nie sięgał nad tą część chaty.
    
    Któregoś miesiąca, zachorowałem. Całymi dniami leżałem na strychu, nie mając siły, aby się podnieść. Makar złościł się i wygrażał pięściami, mówiąc, że darmo nie będzie nikogo żywił, ale Ewka wyprosiła, aby mnie nie wyrzucał. Próbowała przychodzić do mnie, ale byłem tak słaby, że żadne jej zabiegi nie przynosiły rezultatu. Zrezygnowana i zawiedziona, ograniczyła swoje wizyty do przyniesienia mi odrobiny wody i jedzenia.
    
    Pewnego wieczoru usłyszałem w obejściu ha­łasy. Przyłożyłem oko do szpary między deskami. Zobaczyłem, jak Makar prowadzi do izby oświetlonej tylko nikłym świat­łem lampy naftowej, naszego wielkiego kozła. Rzadko wypuszczano z komórki w stodole. Była to wielka, cuchnąca bestia, dzika i nie lękająca się nikogo. Był absolutnym panem podwórka i nie znosił rywali. Miał swoje stadko, drobnych, łaciatych kózek, których dosiadał z impetem i siłą, zapładniając jedną po drugiej. To było całe jego życie. Każdego, kogo widział na podwórku uważał za potencjalnego rywala. Kiedyś pogonił za mną, ale ukryłem się pośród króliczych klatek, aż w końcu Makar go zabrał. Nawet Dytko, wielki, kudłaty pies strzegący obejścia obchodził capa z daleka.
    
    Zaintrygowany tą dziwną wizytą, przyłożyłem twarz do szorstkich desek, aby lepiej widzieć ...
«1...3456»