Peruwiański sen
Data: 08.04.2021,
Autor: Dom
... komnacie.
- Jak widzisz, nie zawsze jest tak, jak to sobie wyobrażamy – rzekł mężczyzna, strzepując szlachetny kurz z tysiącletnich blond kosmyków.
- Ale jak to...? – kolejny raz dało się usłyszeć nutę zdziwienia.
- Bo widzisz, czasami widzimy to, co dane jest nam widzieć, słyszymy to, co dane jest nam słyszeć. Ale to tylko, jedynie fragment legend i podań, z jakimi przyszło nam obcować. Tak naprawdę to, co dzieje się miedzy wierszami, to coś, czego nie dostrzegamy na pierwszy rzut oka. To sprawia właśnie, że wszystko łączy się w prawdziwą doskonałą całość.
- No to pięknie, wszystka wiedza poszła w piach! – dokończyła zadziornie, ciskając bogato zdobioną złotą agrafę, w ciemny kąt grobowca.
- Czasami nie zdajemy sobie sprawy, że duża część historii, jest zapisana w gwiazdach, a my najzwyczajniej, nie umiemy jej odczytać. Czasami jest coś, o czym nie mamy zielonego pojęcia. Ten sekret, często jest naszym przeznaczeniem.
***
Pchnąłem mocniej, rozkoszując się dotykiem migdałków. Wnętrze jej zjawiskowych ust, było miłe i ciepłe. Dorodne piersi podrygiwały rubasznie, ocierając się wielkimi, sterczącymi sutkami o moje uda. Ująłem jej podbródek, jednocześnie unosząc i muskając spierzchniętymi wargami. Jak na ostatni pocałunek - zdecydowanie za krótki. Położyłem delikatne nagie ciało, na kamiennym monumencie. Wciąż nurkując ...
... w czarnych źrenicach, starałem się zapamiętać każdy szczegół, każdy najdrobniejszy błysk i miraż. Przez moment widziałem jak doskonale przejrzysta łza spływa po policzku. Rybacy będą mieli udane połowy - nieświadomi nieszczęśnicy.
- Naprawdę chcesz to zrobić? Przecież wiesz, że nie wrócisz... – zagadnęła szeptem, wciąż lustrując mnie wzrokiem.
- Tak, chcę tego..., tym żałosnym, małym ludziom, potrzeba czegoś więcej, czegoś cholernie dobrego... – przerwałem, tłumiąc wzruszenie.
- Obejmij proszę, ten ostatni raz. Chcę Cię takim zapamiętać...
Mocnymi ramionami objąłem jej kruchą postać. Rozchyliła uda pozwalając na gościnę rubasznego gościa. Wszedłem zdecydowanie i głęboko. Westchnęła, przez moment tłumiąc cisnące się łzy.
- Pieprz proszę... – szepnęła
Zamknąłem oczy i intensywniej poruszałem miednicą. Doskonałe uczucie ciepła rozlało się po podbrzuszu. Pieprzyłem ją mocno i zapamiętale. Idealnie namaszczałem w myślach, każdy najdrobniejszy szczegół, każdy dźwięk, zapach i gorący, niewypowiedziany oddech.
Zacisnęła zmysłowo doskonałe uda, gdy dochodziłem. Fala rozkoszy wstrząsnęła trzewiami. Idealnie spokojny, dryfowałem w objęciach lepszego jutra.
Otworzyłem oczy. Przywitała mnie pusta przestrzeni, granitowego monumentu i chłodny letni podmuch, odbijający się głuchym echem od skały, tuż nad rozgrzaną, złotą tarczą...