1. Sesja z SB. Dolarowa panienka (6/12)


    Data: 09.07.2020, Kategorie: Sex grupowy Anal Hardcore, Autor: eksperyment

    ... panienki.
    
    Czarny Kot
    
    Wejście do Czarnego Kota kosztowało niemałą fortunę – 250 zł. Były to raptem dwa dolary i licząc na spodziewany zarobek mogłam zainwestować.
    
    Dancingi zaczynały się o 21. Wchodziło się bocznym wejściem, bez wkraczania na hotelową portiernię. Poszłam o 22, aby nie siedzieć w pustym lokalu. Od razu skręciłam schodami w dół, do nocnego klubu. Pod wejściem, przy stoliku, siedziała kobieta, w średnim wieku.
    
    – Poproszę jeden bilet – powiedziałam. – Znajomi pewnie dojechali już wcześniej.
    
    Pierwszy raz byłam na dancingu. Lekko spięta usiadłam przy dwuosobowym stoliku. Zaskoczyło mnie, że o tej porze jest to normalna restauracja, ze stołami, przy których goście spożywali obiadowo-kolacyjne dania.
    
    Po chwili podeszła do mnie kelnerka. Spojrzała na mnie przenikliwie.
    
    – Słuchaj – powiedziała cicho. – Jesteś za wcześnie. Jeszcze przez dwie godziny nic się nie będzie działo. Lepiej się urwij i wróć przed północą.
    
    „Chyba przejrzała moje zamiary.”
    
    Zmieszana, podziękowałam. Rzeczywiście wyszłam z lokalu. Bileterce powiedziałam, że muszę podjechać do domu. Skierowałam się do Ogrodu Saskiego. Zrobiłam spacerową rundę alejkami, rozświetlonymi światłem księżyca w pełni. Noc była przyjemna i ciepła, jednak kiedy spojrzałam na zegarek, wskazywał za kwadrans jedenasta. Nie uśmiechało mi się siedzieć godzinę na ławce.
    
    Postanowiłam iść do lobby baru Hotelu Europejskiego na kawę. Hotel ten zachował swój secesyjny wystrój sprzed wojny i miał charakter ...
    ... jak z przedwojennych filmów. W lobby panowała senna atmosfera. Cicha muzyka i przyćmione światło tworzyło atmosferę bardziej domową, niż podnieconego wyuzdania, charakterystycznego dla nocnych lokali. Dancing Kamieniołomy mieścił się po d**giej stronie gmachu.
    
    Siedziałam przy szklance kawy, otoczona najwyższym luksusem. Zerkałam na kobiety z wyższych sfer. Były świetnie ubrane, zadbane i eleganckie. Dojrzały wiek nie odcisnął na nich takiego piętna, jak na wykładowczyniach z uczelni. Drobne skazy maskował zachodni makijaż.
    
    „Zachodnie kosmetyki” – myślałam. – „Nie stać mnie na nie.”
    
    Kiedy kelner przyniósł rachunek za jedno cappuccino, postanowiłam nie rozczulać się więcej nad sobą. Zapłaciłam, ale wiedziałam, że muszę utrzymać ten poziom życia. Odwiedziłam łazienkę, aby poprawić makijaż i odmaszerowałam w kierunku hotelu Victoria.
    
    Prawie natychmiast podeszło do mnie dwóch szczupłych blondynów. Jeden wyższy ode mnie o głowę, z jasną bródką, d**gi mojego wzrostu. Wedługo mojej oceny mieli około 30 – 40 lat.
    
    – My name is Hans – przedstawił się wyższy, wyciągając dłoń na powitanie. – And he is my friend, Wolfgang.
    
    – Mery – odpowiedziałam.
    
    Jego dłonie były wyjątkowo miękkie i delikatne. Zwróciło to moją uwagę, bo w polscy mężczyźni nie robili manicure. Czułam aromat niezwykłych perfum. Jeszcze nigdy nie widziałam tak zadbanego faceta.
    
    Obaj byli świetnie ubrani. Pochodzili z Monachium. Hans wyjaśnił, że przyjechali do Warszawy na weekend. Ich celem była zabawa, ...