1. Przygoda wielebnego Xaviera


    Data: 01.06.2020, Autor: bieniek

    ... kosmosem. A największą ambicją Gunnara było jej jak najdoskonalsze zaspokojenie. Mimo młodego wieku chłopak był już doświadczonym kochankiem. Wiedział, że partnerka chce czegoś więcej. Położył się obok niej. Nic nie mówił, a ona natychmiast odgadła w jego oczach pytanie, w jaki sposób pragnie być uszczęśliwiana. Smak jej truskawkowego języka wystarczył za wszystkie nagrody. Bez słów zrozumiał, że ma leżeć na plecach. Był w raju, kiedy jej język tańczył wokół obnażonej żołędzi, a potem siadając włożyła do pochwy w pełni wzwiedzionego penisa. Nie wyglądała jak bogini. Ona nią była. Anielska buzia, piersi nie do opisania z zachwycającymi, różowymi, stojącymi na baczność sutkami, talia osy. I ten gest, kiedy odgarniała włosy. Patrzyła na swojego młodziutkiego partnera wzrokiem zakochanej do szaleństwa kobiety i poruszała biodrami we wszystkich płaszczyznach, szukając tego jedynego miejsca w pochwie. Gunnar pieścił najcudniejsze piersi i nie mógł odżałować, że nie może zrobić nic więcej. W pewnym momencie Annika zaczęła poruszać biodrami w jednym kierunku. Zdążyła pochylić się do ust ukochanego, żeby go polizać i odpłynęła. Nie widziała już nic. Skamlając poruszała biodrami coraz szybciej, ocierając żołądź o to jedno jedyne miejsce, sprawiające tyle rozkoszy. Chłopak nie miał siły dłużej zwlekać. Umierał z zachwytu i podniecenia patrząc na ekstazę najdroższej dziewczyny. Wszystko było poza kontrolą. Wreszcie krzyknęła, uniosła biodra do góry i trysnęła na jego tors nektarem ...
    ... rozkoszy. Szczęściu nie było końca. Dziewczyna przesunęła się do przodu, zawieszając biodra nad głową partnera. Gunnar lizał mokrzusieńką pochwę i jednocześnie się onanizował. Młodziutka, idealnie wygolona cipciulka wyglądała jak kwiat kobiecego piękna. Rozchylone różowe płatki ociekały rosą po doznanym przed chwilą orgazmie. Po kilku chwilach Annika odwróciła się. Chciała odwdzięczyć się ukochanemu. Zastąpiła jego dłoń swoją. Cały czas pozwalając mu lizać pochwę mocno objęła dumę męskości. Kilkoma zdecydowanymi ruchami kobiecej dłoni sprawiła, że chłopak zaskowyczał i wierzgnął nogami, a ze szczytu penisa trysnęła fontanna nasienia. Dłoń dziewczyny rytmicznie podążała w górę i w dół, ocierając delikatny nabłonek żołędzi. Gejzer spermy tryskał raz po raz, a Gunnar konał z rozkoszy. Kiedy skończył spazmować, całował ukochaną od stóp do głów, a ona oddając pocałunki rozprowadzała po ciele najdroższego własny wytrysk, patrząc na niego wzrokiem pełnym uwielbienia. Ksiądz Xavier nie wierzył własnym oczom. Właściwie przestał istnieć. Kiedy odzyskał świadomość, stał nago w kabinie prysznicowej z penisem w dłoni, a po ścianie płynął strumień spermy. Nawet nie miał siły się wstydzić. Zazdrość zdominowała wszystko. Rok później Xavier zrezygnował z kapłaństwa i ożenił się z piękną rozwódką Conchitą. W przeciwieństwie do Anniki była ognistą brunetką, ale rozkosz której go nauczyła przerosła jego najśmielsze sny. I do końca życia nie przestał dziękować Bogu za ten jeden zepsuty kafelek. 
«12»