1. Lanie od meza


    Data: 02.03.2020, Kategorie: BDSM Autor: Taka Miłość

    Trzęsłam się. Całą drogę do pałacu Grandich się wzdrygałam i to nie tylko w chwilach, gdy błyskawice przecinały niebo albo pioruny uderzały o ziemię. Wydarzenia, które miały miejsce przed chwilą były we mnie ciągle i trwały tam dokładnie tak, jakby były żywe, a nie martwe. Widziałam siebie, Artura, naszą kłótnie, zastrzelonego konia.
    
    Rżenie zwierzaka i huk wystrzału odbijały się w mojej głowie takim echem, że nie były w stanie ich zagłuszyć nawet odgłosy burzy.
    
    Dotarliśmy na miejsce, a ja pierwsze co zrobiłam, gdy tylko wysiadłam, to obejrzałam się za siebie. Chciałam tam zobaczyć Artura i obawiałam się go tam ujrzeć. Było jednak pusto, ciemno.
    
    Przy moim boku był Tymek. Prowadził mnie po schodach, po czerwonym dywanie, który wspólnie zabłociliśmy. Otworzył przede mną drzwi sypialni i zaproszony, wszedł za mną do środka.
    
    –Nie chcę być sama – szepnęłam wtedy w jego kierunku i pewnie tylko dlatego przystał na to zaproszenie.
    
    Wiedział, że takie przebywanie z mężatką w sypialni, którą powinna dzielić z mężem jest iście nieprzyzwoite. Ja też o tym wiedziałam.
    
    Staliśmy blisko siebie, dzielił nas mniej niż krok. Chciałam pokonać ten dystans, wtulić się w niego. Był taką oazą spokoju. Nie czynił jak Mateusz, nie uspokajał mnie jak on wtedy, w podobnej sytuacji. Tymek nie robił nic na siłę, zawsze działał niewymuszenie.
    
    –To co zrobiłaś było głupie – oznajmił wprost, spuszczając głowę. – Jesteś hrabiną, nie powinienem był... nie w moim obowiązku jest ...
    ... zwracanie ci uwagi.
    
    –Nie traktuj mnie tak. Żadna ze mnie hrabina. Nie lubię tej roli. Nie spisuję się w niej. – Przysiadłam na łóżku, pomimo tego że moje ubrania były brudne, zabłocone i przemoczone do ostatniej suchej nitki. – Zachowuję się jak zwykła wieśniaczka bez ogłady, a nie wielka pani – dotarło do mnie i odważyłam się wypowiedzieć te słowa na głos.
    
    –Być może masz rację. – Podszedł do mnie i przykucnął. – Ale siedzeniem tutaj, płaczem... niczego tym nie zmienisz. Zdejmij te ubrania, są mokre. Powinnaś wziąć ciepłą kąpiel.
    
    Nim zdążyłam mu cokolwiek odpowiedzieć, to on delikatnie pogładził moją dłoń, ujął ją w swoją i musnął wierzch. Miał lekko spękane usta, jakby spierzchnięte.
    
    Wstał i udał się w stronę drzwi. Zawołał, by przyniesiono ciepłej wody i napełniono nią wannę. Była miedziana, taka jak starożytne balie. Nawet nie pamiętam momentu, kiedy dokładnie się w niej znalazłam i w jaki sposób, ale pamiętam dobrze moment, gdy chciałam się utopić. Moment, gdy zanurzyłam się, by ogrzać uszy i policzki, i miałam taki pomysł, by już nie wypłynąć. Gdybym umarła, nie musiałabym stawiać czoła Arturowi. Kiedy żyłam, było to konieczne. Obawiałam się tego spotkania, które mnie czekało. Bałam się własnego męża na tyle mocno, że gdy usłyszałam kroki za drzwiami, to zwymiotowałam na podłogę.
    
    Okazało się, że to jednak Tymoteusz, a nie Artur. Popłakałam się, przysiadłam przy balii, otulona ręcznikiem i nie byłam w stanie wykonać żadnego ruchu. Nie byłam w stanie nawet się ...
«1234»