1. Napalona kujonka i zakompleksiony prawiczek


    Data: 13.05.2022, Autor: cipkarolina

    ... o czym ze sobą rozmawiać, całą drogę zawsze milczeliśmy, wymieniając ze sobą jedynie pożegnalne, nieśmiałe „cześć”, kiedy wysiadałam z autobusu, którym Jasiu jechał dalej.
    
    Tym razem było inaczej, a przynajmniej tak mi się wydawało po wyjściu ze szkoły. Opuszczając budynek zobaczyłam, jak chłopaki znowu dokuczają Jasiowi, popychając go do siebie nawzajem, jakby grali biedakiem w piłkę. Mieli przy tym niezły ubaw patrząc, jak chłopiec próbuje wydostać się z ich kręgu, co oni mu uniemożliwiali. Przyznam szczerze, że choć nie miałam nic do Jasia, to niezbyt wtedy lubiłam wspólne z nim powroty do domu, bo po prostu głupio się czułam, kiedy tak całą drogę milczeliśmy, więc szybkim krokiem ruszyłam w swoją stronę mając nadzieję, że kiedy Jasiu uwolni się od swych prześladowców, zdążę już odejść na tyle daleko, iż tym razem nie będziemy z Jasiem skazani na swoje towarzystwo, co sądzę, że także dla niego byłoby bardziej komfortowe. Niestety, ze szkoły wyszła jakaś nauczycielka, więc chłopaki byli zmuszeni wypuścić Jasia, kiedy ich mijałam, zatem biedak ruszył i szedł równo ze mną. Po dwóch minutach milczącego marszu, postanowiłam przerwać ciszę.
    
    - Jak ci poszedł sprawdzian z historii? – spytałam, mając nadzieję, że Jasiu nie uzna mnie tak jak wszyscy za nudziarę dlatego, że rozmawiam o szkole.
    
    - Nie wiem, chyba słabo… - odparł jakimś dziwnym, płaczliwym głosem.
    
    - A czego nie napisałeś? – dopytywałam.
    
    - Niedużo w ogóle napisałem – powiedział tym samym dziwnym ...
    ... głosem, po czym pociągnął nosem.
    
    Spojrzałam na niego i – choć Jasiu bardzo starał się to ukryć – zauważyłam, że płacze! Miał zaczerwienione oczy i spod okularów wyciekała mu właśnie duża łza. Zrobiło mi się go cholernie żal.
    
    - Jasiu… - powiedziałam ze współczuciem. – Nie przejmuj się… Przecież będzie można poprawić ocenę… - próbowałam go pocieszyć.
    
    - Super… - odrzekł takim tonem, jakby ocena ze sprawdzianu obchodziła go w tym momencie najmniej.
    
    - O co chodzi, Jasiu?
    
    Chociaż zwykle krępowałam się go zagadywać, teraz włączył się we mnie jakiś opiekuńczy instynkt i politowanie, które nakazywało mi pocieszyć Jasia – mimo, że nawet nie wiedziałam, dlaczego płacze.
    
    - Nic… - powiedział na odczepnego.
    
    Skoro nie chciał mówić, postanowiłam nie drążyć, ale poklepałam go po ramieniu po czym objęłam, mówiąc wesoło:
    
    - Nie martw się, będzie dobrze!
    
    - Już mam ich wszystkich dość! – wybuchnął w końcu Jasiu. – Co ja im zrobiłem?! Ciągle tylko wszyscy mi dokuczają! Moja wina, że jestem spokojny i nieśmiały? Taki już jestem, nic nie poradzę, to powód, żeby mi dokuczać?!
    
    Pierwszy raz usłyszałam z ust Jasia tak długą wypowiedź. Widać nerwy mu puściły i nieśmiałość chwilowo ustąpiła. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, jak ten chłopak cierpi z powodu ciągłego szykanowania – przez to, że był tak spokojny, zawsze sprawiał wrażenie, że te zaczepki mało go obchodzą. Jednak w duchu bardzo to przeżywał. Dalej więc próbowałam go pocieszyć:
    
    - Oczywiście, że to żaden powód! – ...
«1234...14»