1. Grecki kryzys (II)


    Data: 19.03.2022, Kategorie: fan fiction, soul calibur, Brutalny sex Autor: AFter

    Sophitia siedziała, oparta o ścianę. Okryta była szarą szmatą, z jej stroju nie zostało już nic, tylko buty. Siedziała na materacu, a jej prawa ręka przykuta była łańcuchem do ściany. Zrobili to po tym, jak próbowała uderzyć tego, który przynosił jej jedzenie i uciec. Niestety, była tak słaba, że nawet pojedynczy strażnik sobie z nią poradził. To załamało ją do reszty, bo skoro jeden zwykły mężczyzna bez kłopotu ją powalił, to co z niej za wojowniczka? Nie wiedziała, ile minęło czasu i jak długo tutaj już jest. Od tamtego czasu Ivy nie odwiedziła jej już ani razu. Może i dobrze, nie była pewna, czy chciałaby znowu oglądać tą wiedźmę. Zastanawiała się, czy jeszcze ma jakieś szanse, żeby uciec z tego piekła. Przychodzili do niej codziennie, czasem kilku, czasem kilkunastu, w różnych porach, ale wszyscy robili z nią to samo, tylko na różne sposoby.
    
    Usłyszała na korytarzu powoli zbliżające się kroki. Ktoś szedł. Jeden, jak podejrzewała. Rzadko przychodzili pojedynczo, bo ciągle obawiali się, że jednak może coś im zrobić. Oczywiście, nie była głupia i nie miała zamiaru się narażać, jeżeli to nie było konieczne. Ale oni woleli nie ryzykować. Ktoś przekręcił klucz w zamku i pchnął drzwi do środka, otwierając je szeroko. Podniosła wzrok... Do środka wszedł potężnie zbudowany żołnierz, trzymający przerzuconą przez ramię nieprzytomną kobietę. Położył ją na ziemi i wyciągnął jednym ruchem ręki materac spod Sophiti. Jęknęła i spojrzała na przyniesioną.
    
    - Nieeeeee!!! Zostaw ją! ...
    ... Weź mnie! – krzyknęła, a jej krzyk odbił się echem w korytarzach. W podłodze leżała jej siostra, Cassandra. Żołnierz zdzielił Sophitię w twarz szeroką dłonią, mówiąc coś, co zapewne oznaczało, że ma się zamknąć. Niebieski strój Cassandry był podarty, a jej dłonie były skute metalowymi kajdanami za jej plecami. Tylko kawałki jej ciemnych rajstop znajdowały się jeszcze na jej nogach. Żołnierz podniósł ją z ziemi i położył na materacu. Ręką zdarł jej majtki, i zaczął macać jej kobiecość, wciskając palce coraz głębiej. Cassandra odzyskiwała powoli zmysły. Otworzyła oczy, żeby zobaczyć własną siostrę przykutą do ściany. Czuła, co z nią się dzieje.
    
    - Nie! Proszę, nie!!! – zaczęła krzyczeć, ale była słaba, a kajdany więziły jej ręce.
    
    - Trzymaj ryj! – żołnierz krzyknął koślawą angielszczyzną z mocnym akcentem i uderzył ją w wypięte do góry pośladki, zostawiając na nich czerwony ślad. Sophitia patrzyła na wszystko z wściekłą bezsilnością. Żołnierz złapał jej siostrę za piersi. Były mniejsze niż u Sophiti, ale też podobały się mężczyznom. Gniotąc je i ściskając boleśnie, tak że dziewczyna krzyczała, rozpiął rozporek i wszedł w nią z całej siły. Głośny jęki Cassandry wypełnił celę. Po jej twarzy płynęły łzy. Płakała też Sophita, patrząc na to wszystko. Jej siostra była wojowniczką, równie dzielną i nieustraszoną co ona. Nie była jednak tak doświadczona i pewnie łatwo dała się złapać. Sophitia nie chciała na to patrzeć, ale starała się nie zamykać oczu, ale patrzeć siostrze w oczy. ...
«123»