1. Domino (I)


    Data: 13.01.2022, Kategorie: morderstwo, fellatio, tajemnica, zbrodnia, wykorzystanie, Autor: Sztywny

    Marzena stanęła w progu i opierając się o framugę, sączyła leniwie kawę, wpatrując się w robotnika. Krzysztof właśnie nakładał biały tynk na ścianę, mrucząc pod nosem słowa piosenki disco polo, która leciała z małego, przenośnego radia. Miał na sobie robocze spodnie, całe w plamach i dziurach oraz ciężkie, ochronne buty. Nosił koszulkę bez rękawów „żonobijkę”, w głowie Marzeny pojawiło się słowo skojarzone z koszulką, ale nie pociągnęło za sobą żadnych negatywnych emocji. Kobieta raczej skupiła się na umięśnionych ramionach, skórze pokrytej potem i kurzem, wyrzucającej przez pory niezliczone cząsteczki testosteronu. Sama nie mogła uwierzyć, jak reagowała na brud i smród męskiego ciała. Mąż nigdy nie miał prawa jej dotknąć, jeśli wcześniej nie wziął przynajmniej szybkiego prysznicu.
    
    Ogarnęła ją fala odrętwiającego odprężenia. Z jednej strony po głowie nie tłukły się przykre i stresujące myśli, a z drugiej strony nie mogła pozbyć się uczucia napięcia w pewnych częściach ciała. Krzysiek w końcu zorientował się, że jest obserwowany i zrobiło mu się głupio zapewne z powodu nucenia pod nosem.
    
    - Napijesz się czegoś? Może kawy? Robię przepyszną espresso.
    
    - Dziękuję, woda wystarczy.
    
    Krzysiek, dwudziestokilkulatek, który z całej ekipy stawił się pierwszy do pracy, nie potrafił patrzeć Marzenie w oczy. Poprawiła jedwabny szlafrok, który zarzuciła na kolorową piżamę i zniknęła w kuchni. Wróciła chwilę później z butelką wody, podchodząc bardzo blisko, wprawiając robotnika w ...
    ... jeszcze większe zakłopotanie.
    
    - Proszę.
    
    - Dziękuję pani.
    
    - Jaki dżentelmen.
    
    Podrapał się po głowie, obdarzył kobietę uśmiechem, nie wiedząc czy może już wrócić do tynkowania, czy klientka oczekuje dalszej części konwersacji. Ta nieporadność i zawstydzenie dodawały mu uroku w oczach Marzeny. Ostatni raz z kimś w wieku Krzysztofa była ze dwadzieścia lat temu. Przypomniała sobie te pasję, dziką naturę, niewyczerpalne pokłady energii…
    
    - A ty, Krzysiu, masz dziewczynę?
    
    - Nie dziewczynę, a narzeczoną.
    
    - No proszę, nie dziwi mnie to. Taki przystojny i pracowity mężczyzna powinien być już dawno zaklepany.
    
    Obdarzyła go szerokim uśmiechem, na co tylko wzruszył zakłopotany ramionami. Odkręcił wodę i wziął kilka głębszych łyków.
    
    - Kiedy ślub?
    
    - Za dwa miesiące. Na początku września.
    
    - Tutaj?
    
    - Nie, narzeczona pochodzi z Markowej.
    
    - Aaa, znam, znam. Chyba jakiś daleki kuzyn mojej matki tam mieszka.
    
    - Tak, a jak ma na… ma… nazwisko…
    
    Krzysztof przetarł twarz, garbiąc się przy tym. Jego ruchy zrobiły się ślamazarne, wzrok błędny i szklisty. Wyglądał jak pijany.
    
    - Wszystko w porządku, Krzysiu?
    
    - Tak, to upał… upa… ał.
    
    Nagle zwalił się jak długi na podłogę wyłożoną folią ochronną. Marzena popatrzyła na niego, obeszła dwa razy, dopijając kawę.
    
    - Andrzej!
    
    Wciąż stała nad nieruchomym robotnikiem, sącząc kawę, gdy usłyszała nerwowy bieg po piętrze, a później na schodach. Nagle do pokoju wbiegł zdyszany mężczyzna z nienaganną fryzurą i w ...
«1234...9»