Wspomnienia z dziecinstwa - Wyznanie Oli
Data: 12.01.2022,
Kategorie:
Pierwszy raz
Autor: Venom
... zara!
- Nie zara, tylko już!
- No przecie idę, czego się drzesz! – powiedział chłopak.
- Jak cię zara szczele, to ci wybiję takie odzywki z tego głupiego łba!
Janek, najstarszy z braci przyleciał w sekundę.
- Masz się zająć Olą, zobacz jaka jest smutna!
- Nie tera! Muszę krowy przepolować!
- Ojciec cię zastąpi! Ty masz nie odstępować dziewuchy na krok!
Chyba się bała, żebym sobie czegoś nie zrobiła.
- Się wie, mama, będzie w deche! – zawołał uradowany, bo ominęła go dalsza praca.
- No! To wynocha mi z chałupy!
Wyszliśmy z domu i chłopak zaczął kierować się w stronę obory.
- Ja tam nie idę – powiedziałam szybko – tam jest byk!
- Nie bój nic! Nie wylezie z zagrody! Pokażę ci gdzie gniazdują jaskółki – odparł śmiejąc się.
Rzeczywiście na ścianie pod samym dachem, były przylepione jakby kule, z których co chwila wyfruwał z małej szczeliny biało czarny ptaszek.
- Cho na łąkę, tam jest dużo różnych żyjątek!
Chodziliśmy po okolicy, a Janek pokazywał mi kwiaty, motyle, ptaki i wiedział jak się wszystkie nazywają. Niektóre były piękne, a niektóre - na przykład robaki - ohydne. Chłopak był cały czas uśmiechnięty, nie bał się niczego, wszystko brał do rąk, żeby mi pokazać z bliska. Zaczynałam rzeczywiście odzyskiwać humor. Zaczęłam nawet chichotać, bo Jasiek zerwał taki żółty kwiatek, z jego łodygi leciało mleko i zrobił z niej piszczałkę. Brzęczał wydymając policzki, co było śmieszne.
- A umisz rozpalać ogień bez zapałek? – ...
... zapytał.
Pokręciłam przecząco głową. Ja nigdy nie rozpalałam ognia nawet z zapałkami.
Wyjął z kieszeni szkło powiększające i tak skupiał światło słoneczne na kawałku suchego drewienka, że zaczął lecieć z niego dym. Kładł jakąś suchą trawę i po chwili zobaczyłam malutkie płomyki. Wtedy pochylił się i zaczął dmuchać. Po paru sekundach ogień już wesoło tańczył na małej kupce suszu.
Zaimponował mi tym bardzo.
- Nauczysz mnie tak rozpalać? – zapytałam podekscytowana.
- Pewnie, to nic trudnego.
Podał mi szkło, wziął moją rękę i pokazał jak kierować światłem. Po chwili strużka dymu pojawiła się na trawie.
- Ojej! Podpaliłam! – zawołałam uradowana.
Szybko polubiłam nasze spacery.
Chodziliśmy po polach, łąkach i lasach. Janek pokazywał mi wszystko, jak orientować się w terenie, żeby nie zgubić się w lesie, jak zbudować szałas, gdzie się schronić przed burzą, jak zrobić opatrunek, gdy się skaleczysz, był kopalnią wiedzy praktycznej. A do tego znał wspaniałe zabawy. Bawiliśmy się w chowanego, w podchody, strzelaliśmy z procy i z łuku, a wszystkie zabawki robił sam. Czułam się przy nim bardzo swobodnie i mimo, że śmiesznie mówił – jak jego cała rodzina – bardzo go polubiłam.
Pewnego razu skonstruował latawiec. Poszliśmy go puszczać na pole. Wzbił się bardzo wysoko. Dał mi sznurek, żebym sama go puszczała, lecz za mocno pociągnęłam i urwał się. Zaczęliśmy biec za zabawką. Spadł wreszcie na ziemię, ale daleko, na końcu pola. Kiedy tam dotarliśmy ujrzałam okazały staw, ...