1. Drzewo. Marta i podglądacz


    Data: 02.12.2021, Autor: Historyczka

    Od kiedy pamiętam, zawsze podniecało mnie wrażenie, że jestem podglądana. Kiedy w czasie studiów mieszkałam na stancji, właściciel mieszkania podpatrywał mnie gdy się przebierałam. Zrazu mnie to przerażało, ale z czasem zaczęło podniecać. Kiedy tuż po studiach byłam opiekunką na kolonii, ochoczo maszerowałam pod prysznic, choć doskonale wiedziałam, że czatują tam młodzi chłopcy, którzy podglądają mnie, gdy się kąpię.
    
    Gdy prowadziłam zdolnego ucznia Maurycego podczas olimpiady, z lubością pomagałam mu szukać książek w bibliotece. Celowo przychodziłam wtedy w minispódniczce i pończochach i wspinałam się po drabince do wyższych półek. Ależ ekscytowało mnie zgadywanie, co chłopak może dostrzec.
    
    ***
    
    Zauważyłam, że Rudolf, szesnastoletni chłopak z kamienicy w której wynajmowałam pokoik, nad wyraz często się na mnie gapi, a kiedy przechodzę obok niego, potwornie się czerwieni. Czasami zdarzało nam się razem iść do szkoły, gdy oboje mieliśmy lekcje na ósmą. Mimo, że się peszył, zawsze czekał, jakby imponowało mu, że może iść ze mną, panią profesor, ramię w ramię. Szybko odniosłam wrażenie, że się we mnie podkochuje, a to z kolei imponowało mi.
    
    Czasami wrzucałam z natury niewinny wątek w celu pobudzenie wrażliwej wyobraźni chłopca. Mówiłam na przykład:
    
    – Och… tak późno dziś wyszłam, bo okazało się, że mam pogniecioną spódniczkę i musiałam ją jeszcze wyprasować.
    
    Albo:
    
    – Znowu się spóźniam, bo dopiero na schodach zobaczyłam, że puściło mi oczko w pończosze i ...
    ... musiałam je zmieniać pończochy…
    
    Lub:
    
    – Czy ja przypadkiem nie ubrałam do szkoły zbyt krótkiej spódnicy?
    
    Mimo, że były to równie niewinne zdania, widziałam jak na niego działały – czerwienił się niczym burak, zaciskał zęby, nie był w stanie nic powiedzieć.
    
    Czasami pod byle pretekstem zapraszałam go do siebie, a to żeby mi coś naprawił, a to pomógł powiesić obrazek.
    
    Zauważyłam, że wyjątkowo na niego działało, gdy mówiłam:
    
    – Ach, ja biedna samotna kobietka… jestem taka bezradna…
    
    Przypadkowo ubierałam bardzo króciutką miniówkę lub bluzeczkę z dużym dekoltem. „Przypadkowo” też co raz musiałam się gdzieś nachylać – a wtedy zupełnie przypadkowo – mój dekolt znajdował się dokładnie poniżej nosa chłopaka. Zupełnie przypadkowo, akurat właśnie wtedy, gdy miałam na sobie miniówkę, musiałam wykonywać jakieś zadania, które powodowały, że spódniczka podsuwała się do góry… i wówczas – zupełnie przypadkowo – miałam na sobie pończochy… zupełnie przypadkowo – akurat te, które miały seksowne, koronkowe wykończenia…
    
    Z lubością obserwowałam jaki to wywiera wpływ na młodzieńca.
    
    Czasami prosiłam go, żeby mnie podtrzymał, gdy po coś sięgałam. Zupełnie przypadkowo, były to takie sytuacje, które zmuszały go do przytrzymywania mnie za pupę… i zupełnie przypadkowo – akurat właśnie wtedy miałam na sobie bardzo obcisłe spódniczki, mocno eksponujące kształt moich bioder i pośladków.
    
    Czasami prosiłam go też o taką pomoc:
    
    – Rudolfie, zostałam na sobotę zaproszona na kolację przez ...
«1234...11»