1. Słowo na S (III) - Swawole…


    Data: 29.11.2021, Kategorie: Lesbijki Trans kuchnia, Autor: paty_128

    Zgodnie z obietnicą, Kate zawiozła mnie do Płocka, do rodziców. Konkretniej – pod sam adres. Mówiłam, że nie trzeba, ale była uparta. Przewiozła mnie przez pół miasta pokazując przy okazji wjazd na magazyn. Wysiadając, jeszcze raz pocałowałam ją namiętnie z wdzięczności. Może to zachęci ją do kolejnej wizyty... Uśmiechnęłam się na tę myśl i słysząc, że odjeżdża, zadzwoniłam do drzwi.
    
    Rodzice mieszkali na spokojnym osiedlu, ich mieszkanie znajdowało się na parterze jednopiętrowego domku, który był połączony z następnym, i następnym, i następnym, tworząc łącznie pewien ciąg okien i ściany.
    
    Rodzice jak to rodzice, cały czas dopytywali, z kim całowałam się zanim wysiadłam. Musiałam coś im powiedzieć, więc oznajmiłam, że to moja dziewczyna. Chcieli ją poznać, więc odpowiedziałam, że przyjdzie na to czas. Taka wymijająca odpowiedź. Swoją drogą... Czy byłabym w stanie być w zwykłym związku z niezwykłą osobą?
    
    Wróciłam do domu ostatnim busem, jaki jechał do Warszawy. W domu byłam o północy.
    
    Nastąpiły kolejne tygodnie oczekiwania na przyjazd Kate. A jeśli ją czymś do siebie zraziłam? Tak bardzo chciałam ją zobaczyć, usłyszeć głos... Nic trudnego. Wzięłam telefon i zadzwoniłam.
    
    „Podany numer jest nieaktualny”
    
    Westchnęłam i wzięłam się za malowanie obrazu.
    
    Podobnie, jak ostatnio, powoli zapominałam o Kate, schodziła na dalszy plan, a gdy dzwonił dzwonek do drzwi, nie myślałam tylko o niej. Była taką miłą odskocznią od rzeczywistości, w której na nowo zaczęła ...
    ... doskwierać samotność. Potrzebowałam kogoś, z kim mogłabym się dzielić wszystkimi sekretami i wiedzieć, że gdy się obudzę, ukochana osoba będzie przy mnie. Jednak problem był w tym, że nikt nie wywoływał we mnie takich emocji jak Kate. Nikt. Raz, jadąc do sklepu, siedziałam w autobusie i starałam się podziwiać urodę jednej z kobiet siedzących na "czwórkach", w tym przypadku skierowana przodem do mnie. Była ładna, ale wewnętrznie jej nie chciałam. A jeśli bym gdzieś wyjechała? O, to jest dobry pomysł. Ale dokąd? Daleko... Włochy, Hiszpania, Stany Zjednoczone. Tak, to byłby dobry pomysł. I Los Angeles... A co z Kate? Przecież nie mogłabym wyjechać bez pożegnania...
    
    Z dniem, kiedy ziemię otuliła delikatna warstwa białego puchu, odeszła mi wena na malowanie. Stałam naga przed obrazem i patrzyłam na niego bezdusznie, popijając ciepłą kawę z kubka. Nie miałam w sobie ani odrobiny chęci, by go dokończyć. Zupełnie, jakby podczas snu spuszczono z ciebie krew, która w przenośni była tą weną. Taki kryzys twórczy. Musiałam sobie kogoś znaleźć, musiałam dać się ponieść uczuciom, pozwolić odpocząć rozumowi.
    
    Nie licząc braku weny, od rana chodziłam napalona. Ignorowałam to myśląc, że jak się rozruszam po nocy, to mi przejdzie. Nic nie pomogło. Dlatego po powrocie ze sklepu z butelką mleka czekoladowego, wzięłam się do roboty. Nic tak dobrze nie odpręża, jak masturbacja na kanapie...
    
    I wtedy ktoś zadzwonił do drzwi.
    
    Początkowo nie chciałam otwierać, ale ostatecznie uznałam, że to jednak ...
«1234...10»