1. Polowanie cz.1


    Data: 23.11.2021, Kategorie: Fantazja Autor: k ch

    Wybiła dwunasta. Na głównym placu zebrały się tłumy w oczekiwaniu na Odkupienie. Słońce bezlitośnie paliło wysuszoną już ziemię jak i zastępy zabrudzonych ciężką pracą obywateli, odzianych w poobdzierane szaty. Nagłe dęcie w róg, swoim niskim, jednak przeszywającym tonem zwróciło uwagę wszystkich zebranych i skupiło ich wzrok w kierunku źródła dźwięku. Z budynku sądu, wyróżniającego się spośród pozostałych budowli w osadzie wysokością i faktem, że zbudowany został on z cegły, a nie z drewna jak reszta, wyszedł wysoki, szczupły mężczyzna, który ubrany był w jedwabne, czerwone szaty ze złotymi guzikami i odznakami wskazującymi na wysoki status społeczny osobnika. Poruszający się w eskorcie czterech strażników wyposażonych w krótkie miecze, udał się krótkim bulwarem do podium na placu głównym. Z trudem wspiął się na kilka schodków. Po pokonaniu przeszkody odetchnął z ulgą i rozpinająć złoty guzik rozpoczął przemowę:- Przyjaciele! Za trzy księżyce wielkie święto! Nasz wspaniały Pan, Strażnik Sprawiedliwości, nasz Zbawiciel, Justeon, czuwał nad nami przez cały rok. Teraz nasza kolej! Okażmy naszą wdzięczność.Mężczyzna uniósł dłonie ku niebu, a następnie przyłożył opuszki palców do czoła i półgłosem recytował słowa:- Ob kata a’le bud anis Justeon.- Ob kata a’le bud anis Justeon – wtórował tłum.Po krótkiej modlitwie, mężczyzna skierował srogie spojrzenie na tłum, nie patrząc jednak na nikogo konkretnego.- Nie wszyscy są jednak godni dialogu z naszym Panem, Justeonem – groził – są z ...
    ... nami grzesznicy, niegodni naszego Pana!Skierował dłoń w kierunku sądu, dając znak strażnikowi stojącemu przed bramą, który wyprowadził czworo zakutych w kajdany więźniów. Wszyscy zebrani skierowali swe twarze w stronę skazańców. Na wezwanie sędziego strażnik poprowadził więźniów pod podium, gdzie czekali odziani w czarne szaty mężczyźni, gotowi by wykonać kary wymierzone przez sędziego. Skazani, zmęczni długim pobytem w małych celach, z ograniczonymi racjami żywieniowymi i wodą, nie protestowali. Wiedzieli, że nie są w stanie uciec, ani uniknąć kary. Gdy wszyscy byli na swoich miejscach sędzia wyjął z głębokiej kieszeni zwój. Ostrożnie rozwijając, przyjął dostojną pozę i rozpoczął wygłaszanie wyroków.- Dnalu, synu Derima i Enery, za liczne kradzieże i napaść na urzędnika miejskiego w imieniu naszego króla skazuję Cię ucięcię prawej ręki i trzydzieści batów!Grymas strachu pojawił się na twarzy wychudzonego, posiniaczonego mężczyzny. Dnal zawsze był dobrze zbudowany. Pracował jako czeladnik u miejscowego kowala. Jednak tygodnie spędzone w lochach odebrały mu dawną siłę i jego kat bez większych problemów przywiązał go do pala wkopanego na placu po czym oddalił się na około pięć metrów i zaczął wymierzać celne uderzenia w obdarte z szat plecy. Krew przestała tryskać po dziesiątym uderzeniu, natomiast krzyki odeszły wraz z przytomnością Dnala, po piętnastym. Po dokonanym biczowaniu, kat odwiązał skazańca od pala i przeniósł go kilka metrów dalej, gdzie czekał wielki kawał drewna z ...
«1234»