1. Na jeziorze


    Data: 22.11.2021, Kategorie: jezioro, Fantazja nieznajomy, Autor: draco79

    Była piękna, słoneczna i bezwietrzna pogoda. Wypłynąłem łodzią na środek jeziora. Odłożyłem wiosła i położyłem się na plecach. Twarz zakryłem koszulką. Słyszałem jedynie leciutki poszum fal uderzających o burtę. Czułem się wspaniale. Pełny relaks. Starałem się o niczym nie myśleć Nie wiem, ile czasu upłynęło, gdy nagle usłyszałem jakiś głos:
    
    - Hej! hej!
    
    Odsunąłem koszulkę i uniosłem głowę. Głos dochodził gdzieś z brzegu. Spojrzałem w tamtą stronę. Zobaczyłem kobiecą sylwetkę. Byłem od niej w odległości okołu dwustu metrów. Kobieta machała do mnie ręką. Podpłynąłem bliżej.
    
    Uroda nieznajomej miała w sobie coś niezwykle pociągającego. Czarne włosy, ciemna cera, kształtna figura, a przede wszystkim uśmiech i spojrzenie składały się na te całość, wobec której żaden mężczyzna nie może być obojętny. Jej powabnie zaokrąglone kształty świadczyły, że była już w pełni rozwiniętą kobieta. Mogła mieć nie więcej niż trzydzieści lat. Patrzyłem jak urzeczony. Im bardziej się do niej przybliżałem, tym bardziej uczucie to wzrastało.
    
    - Dzień dobry! - powiedziała, gdy byłem już przy brzegu. - Czy mógłby mnie pan przewieźć na druga stronę jeziora?
    
    - Ależ... oczywiście... proszę bardzo... - wymamrotałem, starając się bezskutecznie opanować uczucie podniecenia.
    
    Zdjęła sandały i weszła do wody. Stojąc już przy burcie, podała mi rękę.
    
    - Mam na imię Alicja - powiedziała.
    
    Pomogłem jej wejść do lodzi. Z wrażenia zapomniałem się przedstawić.
    
    - A pan? - zapytała, siadając na ...
    ... ławeczce naprzeciwko mnie.
    
    - Krzysztof.
    
    Kilkoma pociągnięciami wioseł wyprowadziłem łódź na jezioro. Do drugiego brzegu było jakieś półtora kilometra.
    
    - Dlaczego tak blisko? - westchnąłem w myślach. - Czy to jezioro nie mogłoby być szersze?
    
    Każde pchniecie wioseł przybliża mnie do tamtego brzegu. Czy będzie on również kresem tej nieoczekiwanej przygody? Co powinienem zrobić, by nasza znajomość nie zakończyła się na tym krótkim rejsie przez jezioro? Nie chciałem być nachalny. Byłem pod tak wielkim wrażeniem jej urody, że nie mogłem zdobyć się nawet na próbę jakiegoś flirtu. Ściskałem mocno rękojeści wioseł i pracowałem rytmicznie, choć jednocześnie zdawałem sobie sprawę, że w ten sposób przyspieszam kres tej przygody.
    
    - Panie Krzysztofie - odezwała się po chwili - nic pan nie mówi. Czemu jest pan taki zamyślony?
    
    - Przeszkodziłam w czymś?
    
    - Ależ nie. Przyszła mi tylko do głowy ta zagadka, jak przewieźć jedną łodzią wilka, owce i kapustę - próbowałem żartować. Zaśmiała się.
    
    - Czy mnie uważa pan za wilka? A może za owce lub kapustę?
    
    - Ależ, pani Alicjo...
    
    Jeszcze bardziej nacisnąłem na wiosła.
    
    - Nie musi pan się tak męczyć, panie Krzysztofie - powiedziała. - A możne nie ma pan czasu i dlatego tak się spieszy?
    
    - Ależ nie, jestem tu na wczasach.
    
    - Tu jest tak uroczo. Taki spokój. Jeśli o mnie chodzi, to nie musimy się wcale spieszyć. Czy nie miałby pan nic przeciwko temu, gdybym się rozebrała?
    
    Z wrażenia przestałem wiosłować.
    
    - Ależ... ...
«12»