1. Bo jo cie kochom... First Porn.


    Data: 19.04.2019, Autor: ErmonTwilight

    Gustaw złapał w dłoń pilota. Cofając ramię, trafił wystającą z talerza łyżkę.
    
    Zaistniał związek przyczynowo - skutkowy.
    
    W skrócie ZPS.
    
    Pierwszą fazą planu ZPS, było stworzenie z łyżki dźwigni. Drugą, wykorzystanie dźwigni jako katapulty, dla narychtowanej naprędce wodzionki. Trzecią, stanowił wystrzał, trafiający gorącą zupą prosto w ucho Gustawa.
    
    Jako że cenzura zasugerowała pominięcie wyrazów, klasyfikowanych tu i ówdzie jako niecenzuralne i obraźliwe, skupmy się na słowie "zakląć”.
    
    Więc Gustaw zaklął szpetnie, jakby zobaczył w drzwiach swoją pogrzebaną dwa roki nazod, teściową.
    
    Resztki chleba z ucha wydłubał łyżeczką od cukru i zmienił program.
    
    Łyżka z zupą zawisła w połowie drogi, po czym opadła do talerza, powodując rozbryzg.
    
    Gustaw zaklął szpetnie, jakby syn sąsiada znowu wlazł po żywopłocie do pokoju jego dorastającej córki.
    
    Na ekranie telewizora zobaczył nagą blondynkę. Stała na tle okna, opierając dłoń o lekką zasłonkę. Ubrana jedynie w czarną bieliznę, z napiętej na idealnych kształtach satyny. Palce wolnej ręki przeczesywały gęste włosy, zagłębiając się w nich po nadgarstek. Młoda kobieta poruszała pośladkami, przedzielonymi wąskim, lśniącym paskiem.
    
    Gustaw nie widział nigdy dotąd takiej kobiety. Sopel śliny zawisł mu w kącie ust, a język wysechł na wiór. Nawet słynny biszkopt Jadwigi, nie był aż tak pozbawiony wilgoci.
    
    - Co żeś nie zjod? Zimne byndzie! – Nawet nie usłyszał miękkich kroków Jadwigi, stawianych stopami w rozmiarze ...
    ... 44, odzianymi w miękkie od wyściełającego je wewnątrz futra, białe drewniaki.
    
    - Czekom, bo żech się oparzył – mruknął, nerwowo zmieniając program.
    
    - Coś pedzioł? Fanzolisz dzisiaj pod nosym. Niy idzie cię zrozumić.
    
    - Pedziołech, żech się oporzył! Gorka ta wodzionka…
    
    - Ja! – krzyknęła Jadwiga, opierając pięści o swoje kształtne boki. – Teroz powiysz, że to mojo wina, ja? Ja som mogła nic niy warzyć! Psiego dzyndzla ci uwarza!
    
    - Jadźka, bier sie! – warknął i uderzył pięścią w stół.
    
    Kobieta napuszyła się i wyszła z pokoju, mocno stukając drewniakami.
    
    Gustaw szybko przełknął kilka łyżek zupy i nerwowo wycelował pilotem w dekoder.
    
    Na ekranie pojawiła się upragniona dziewczyna. Miniaturowe majteczki leżały na podłodze, a między rozchylonymi udami, kobieta miała rozgotowanego pieroga z truskawkami. Tak mu się przynajmniej wydawało, bo różowe wnętrze, otulone wyraźnie miękkim materiałem ciała, w niczym nie przypominało włochatej, dziurawej nutrii, zalegającą sklepienie ud jego małżonki.
    
    Dziewczyna mogła ważyć góra 98 kilo. Gustaw przetarł wargi rękawem.
    
    - Takie chuchro, przy mojej Jadźce… - wybełkotał drżącymi wargami.
    
    Wpatrywał się, jak zahipnotyzowany.
    
    Dziewczyna lubieżnie ssała palce, po czym wsuwała je w ciasną szczelinę. Wyjmowała z jękiem, jeszcze bardziej lśniące i na powrót wkładała w usta. Mruczała z zadowolenia, jakby pierwszy raz w życiu dorwała się do słoika ze spadziowym miodem. Wyjadała z wnętrza coś niezwykłego, wprawiając Gustawa w ...
«123»