1. Brother in law (III)


    Data: 24.07.2021, Kategorie: bez seksu, śmierć, Autor: Kate

    ... zły, albo, co gorsze będzie ją wyśmiewał. Pomyliła się. Nie zrobił nic. Absolutnie nic. Żadnej reakcji z jego strony. Co go tak zdziwiło? Co myślał? Co czuł? Patrzyła na niego jakby pierwszy raz go zobaczyła. Jakby przed chwilą poznała go na nowo. Nie palanta z przyjęcia, a człowieka o bardzo pięknych, smutnych oczach. Czas mijał, a oni trwali w tym dziwnym zawieszeniu. Ponad szpitalną poczekalnią. Jakby chcieli coś powiedzieć, a nie wiedzieli co. Jakby bali się wypowiedzieć nawet słowo. Chciała ponownie zatopić się w jego ramionach, poczuć obezwładniający zapach i bliskość. Aż pokręciła głową z niedowierzaniem. Wmawiała sobie, że to niemożliwe, że to wszystko przez ten hormon od przytulania. Jak on się nazywa? Oksytocyna? Tak, z pewnością, to tylko ten hormon. Nic więcej. Alex umarł! Potrzebowała pocieszenia i chwili wytchnienia. A on był pod ręką. Ale czy to znaczy, że przytuliłaby się do pierwszego lepszego faceta? Coraz bliższa była stwierdzenia, że oszalała. Wyrzucała sobie, że zachowała się niemoralnie i nie fair w stosunku do Alexa.
    
    – Willi, tak strasznie mi... – musiała w końcu przerwać tę ciszę.
    
    – Nigdy, słyszysz?! – nie dał jej dokończyć.
    
    – Ale...
    
    – Nigdy tak do mnie więcej nie mów! – wysyczał przez zaciśnięte zęby, poderwał się i poszedł w kierunku toalet. O co się tak znowu wkurzył? O to zdrobnienie imienia? Kolejny raz zostawił ją samą. Tak jak na przyjęciu. Tylko wtedy tuż obok był Alex.
    
    Powłócząc nogami wyszła przed szpital. Na postoju czekało ...
    ... kilka taksówek. Chętnie by się jedną zabrała, ale przecież nie miała wystarczająco dużo pieniędzy na tak daleki kurs. Zrezygnowana i wyczerpana zawróciła w stronę przystanku autobusowego. Nawet nie wiedziała czy jakiś o tej porze jeszcze pojedzie. Szła powoli, ciągnąc po ziemi swoją wysłużoną, workowatą torebkę. Co teraz pocznie bez Alexa? Przez pięć lat ich znajomości przyzwyczaiła się, że zawsze był. Że jej pomagał, wspierał ją, pocieszał, dotrzymywał towarzystwa i rozśmieszał. Razem z nią śmiał się, wygłupiał i płakał. A teraz? Nie poradzi sobie. Przysiadła na krawężniku. Objęła się mocno rękami. Kołysała w przód i tył. Ktoś postronny mógłby pomyśleć, że niezrównoważona pacjentka uciekła z psychiatryka. Miała to gdzieś. Została sama. Rodziców też straciła w podobnych okolicznościach. Nie poradzi sobie kolejny raz z tym bólem. I z samotnością. Nie chciała być sama. Pomyślała o Williamie. Kolejny raz z resztą. Był, jaki był. Niby chodzący ideał, cudownie pachnący, z pięknymi oczami, a pełen wad, zwłaszcza wad charakteru. Cyniczna paskuda, która miała ją za nic. Jednak w obecnej sytuacji wolała najgorszą paskudę, niż samotność. Rozdzierającą, przejmującą.
    
    Metr przed nią zatrzymał się samochód. W pierwszej chwili pomyślała, że ktoś rzeczywiście uznał, że zachowuje się nieco podejrzanie i wezwał ochronę. Przestała się kołysać, podniosła wzrok i ujrzała czarne, błyszczące, czterodrzwiowe cudo. Wiedziała, do kogo należało. Bo któż inny jeździł po ich mieście jaguarem? Serce ...
«1234...»