1. W rytm portugalskiego fado


    Data: 17.05.2021, Kategorie: ostrzeżenie, Incest delikatnie, Autor: Ravenheart

    ... uśmiechnąłem się
    
    - No, nie wiem skąd ty tyle tego bierzesz - prychnęła - przecież tu by się tyle nie zmieściło - sięgnęła ku moim jądrom i delikatnie je pogładziła.
    
    Zadrżałem od jej dotyku.
    
    - Jestem z was dumna - powiedziała do nich - Mam nadzieję, że to nie był wyjątek, bo ja chcę tak zawsze.
    
    Poczułem się dumny jak paw. Ech, ta męska skłonność do komplementów.
    
    - To ci sprawia przyjemność, jeśli tego jest tyle? - zapytałem zaciekawiony
    
    - Mhmmm - zamruczała jak kotka i leniwym gestem przeciągnęła dłonią po umorusanej szparce - Pewnie. Wiesz, wtedy po prostu czuję, że jestem kochana i... no dobrze... przecież chyba nie jest dziwne, że podoba mi się, gdy czuję, że cię podniecam?
    
    - Mów mi tak dalej, a nie wyjdziesz na miasto przez najbliższy miesiąc.
    
    Parsknęła śmiechem.
    
    - Zobaczysz, jeszcze sam będziesz uciekał z łóżka.
    
    - Nigdy, kochana - uniosłem dwa palce do góry w geście przyrzeczenia. - A co ciebie podnieca najbardziej?
    
    Zmrużyła oczy. Chwilę zastanawiała się.
    
    - Wiesz, to okropne, ale myśl, że jesteś moim... - zawahała się - moim bratem jest dla mnie jak narkotyk. Chyba jestem jakaś nienormalna, ale kiedy tylko przemknie mi przez głowę, jakie tabu łamiemy, robi mi się słabo w nogach i od razu czuję, że jestem gotowa.
    
    Westchnąłem.
    
    - Jesteśmy po jednych pieniądzach, skarbie. Jak mi powiedziałaś "spuść się braciszku", od razu doszedłem.
    
    - No, nie dało się tego nie zauważyć - uśmiechnęła się szelmowsko - Czułam. ...
    ... Braciszku.
    
    Spojrzałem na nią z miłością.
    
    - Magduś... czy myślisz, że nasz dzidziuś się nie utopi?
    
    - Wariat - zaśmiała się - Nie wystrzelałeś wszystkich naboi?
    
    - Zobaczymy - mruknąłem - ale najpierw dostaniecie buzi...
    
    Pocałowałem ją w usta.
    
    - Mamusia... i nasza pociecha - dodałem sunąc ustami coraz niżej. Magduś uśmiechnęła się słodko i jak grzeczna dziewczynka rozłożyła nogi, ułatwiając mi pocałunek. Gdzieś tam, ukryte za cudownymi płatkami, rosło nowe życie.
    
    Od tych dni minęło już trochę czasu. Zamieszkaliśmy razem, z daleka od Polski, wścibskich sąsiadów i natrętnych pytań. Kupiłem obrączki - a Magduś spłakała się jak panienka, gdy buchnąłem przed nią na kolana na środku eleganckiej restauracji. Zaskoczeni Anglicy bili brawo, a ja byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Dziś wszyscy nasi sąsiedzi sądzą, że jesteśmy małżeństwem (w końcu nosimy to samo nazwisko) - i tylko czasem się dziwą, że jesteśmy tacy podobni do siebie.
    
    Najgorzej było z powiadomieniem naszych rodziców - po długich rozmowach wymyśliliśmy wersję, że Magda ma dziecko z kimś poznanym już tutaj. A staruszkowie pokochali to dziecko (choć znają je tylko ze zdjęć), bo to przecież ich pierwsza wnuczka...
    
    Nasza córeczka urodziła się zdrowa - i śliczna jak malowanie. Prawdę mówiąc, trochę się baliśmy, bo przecież jednak jej rodzice nie byli tacy do końca... klasyczni, ale na szczęście wykonywane w czasie całej ciąży badania nie wykazywały żadnych nieprawidłowości. W końcu połączyła nas prawdziwa ...