1. Pokoncertowe zabawy


    Data: 04.04.2021, Kategorie: Brutalny sex koncert, nieznajomy, Autor: HalfBloodQueen

    Pochylona do przodu poruszam głową w rytm Skinhead Girl, co jest dość trudne, bo rytm jest szybki, oddaję cześć frontmanowi w ukłonie, a jednocześnie oddaję się piosence, którą uwielbiam. Tłum wtóruje wokaliście a ja razem z nimi, podryguję i wznoszę ręce ku górze, ukazując naszą wolność. Przynależność do wspólnoty, miłość do reszty uczestników, każdy każdemu pomaga, w razie upadku. Krzyk, zderzające się w szaleńczej bitwie ciała, zdzieranie glanów i popychanie braci. Byle tylko utrzymać się na powierzchni, nie wypaść poza krąg napaleńców. Wyżywam się, uderzam całym ciałem w resztę, aby chociaż na chwilę być sama i mieć bodaj 20cm prywatności - bo to zwycięstwo. Doskonale znamy kolejne utwory, łączy nas muzyka i radość z pozbywania się emocji, są one nam wybijane z głów przez czyjeś łokcie, napięcie które nosimy wraz z sobą na co dzień, ten morderczy balast, efekt żmudnych starań nudnego społeczeństwa, właśnie to starają się wykopać z nas towarzysze tego dzikiego rytuału oczyszczenia. W pewnej chwili widzę jakiegoś kolesia, mały, niższy ode mnie, rzucam mu się w ramiona, niech udowodni czemu tu jest. Rozumie, bierze mnie z łatwością i podaje reszcie, las rąk dotyka mnie, niesie ku zbawieniu, ku światłu, ku mistrzom ceremonii, czuje dłonie na piersiach, na tyłku, brzuchu i nogach, bez skrępowania poddaję się szybkim pieszczotom i ląduję na ziemi, podnoszę się i przepycham z powrotem, tanecznym krokiem nogi obutej w ciężki dowód przynależności do ludzi wyjątkowych. Wszystko od ...
    ... nowa, cała zabawa od początku. W końcu, gdy nie wystarcza nam grupowe wpierdalanie, postanawiamy zrobić ścianę. Jak jeden mąż kierujemy się do tyłu, depcząc po tchórzach i pozerach, którzy przyszli najwyraźniej po to, by stać bezczynnie i kontemplować jak bardzo są szczęśliwi z małżeństwa i bachorów, podczas gdy prawdziwi ludzie, wolni ludzie od czasu do czasu wbijają się w nich znienacka, przygniatając do ziemi. W środku koła parę osób się kręci, obok mnie stoi jakaś laska, biorę ją więc za rękę, ciągnę do środka i zaczynam całować. Dzikość, namiętność miesza się, wokalista krzyczy w naszym kierunku, a ja odrywam ją od siebie i unoszę ręce do góry, wciągam rudą sukę z powrotem na brzeg, bo już niedługo refren. Za chwilkę połączę się w jedno z resztą, dostanę w mordę z pięści, inni będą wspinać się po mnie, twarde podeszwy wbiją mi się w nogi, gdy ktoś będzie chciał być bliżej nieba, a ja się zrewanżuję, wskoczę i zrobię sobie stopnie z czyjejś skóry. Wrzask, triumfalny okrzyk zwycięstwa i cała rodzina rzuca się na siebie, tulimy się i odtrącamy - kochamy i nienawidzimy. Już prawie koniec, a ja nadal nie mam ofiary - myślę. Tworzymy wir, skaczemy na około małego kręgu, niczym tornado, w środku nie ma nikogo, depczemy się z zamiłowaniem. Nagle ktoś stawia nogę nie tam, gdzie trzeba - upadam. Tłum zamyka się nade mną, biegają po mnie z krzykiem, odpowiadam tym samym, czekam, czekam te parę sekund, bo wiem, że zaraz ktoś mnie podniesie, zauważą. Nie mylę się, oczywiście, chwyta ...
«1234»