1. Burza


    Data: 22.03.2021, Kategorie: praca, Fantazja delikatnie, Autor: Wizje realne

    Irytowało mnie, że obydwoje działaliśmy na siebie, jednak każdy milczał. Dwójka dorosłych ludzi, bojących się do siebie podejść ze względów moralnych, bo... \"przecież nie wypada\". Wymienialiśmy spojrzenia, uśmiechy.
    
    Niekiedy uścisk dłoni był nieco dłuższy, niż powinien. Spojrzenie bardziej wymowne. W ciszy, przy rozchylonych ustach. Znad kubka kawy albo sterty jakiś papierów. Może to tylko moja wyobraźnia, ale atmosfera czasami gęstniała. Nie było wtedy nic do powiedzenia. Zapadała ta cisza, jaką mógł przerwać tylko namiętny pocałunek, którego nie wypadało podejmować.
    
    Znów jeden z tych dni – dosłowne urwanie głowy i niestety, załamanie pogody. Mimo paru szybkich kroków do auta, żadne nie odważyło się wyjść na zewnątrz, gdzie natura tworzyła istny koniec świata.
    
    Rozzłoszczona (w końcu był piątek i zero możliwości urwania się), odrzuciłam wszystko, co robiłam. W pośpiechu uprzątnęłam papiery na jeden nierówny stos i wyszłam na zaplecze zaparzyć kolejną kawę.
    
    - Chcesz?! - krzyknęłam, starając się przebić przez odgłosy piekła panującego na zewnątrz.
    
    - Jasne... - Usłyszałam tuż za sobą. Zajęta przygotowywaniem, nie zauważyłam, jak się zbliżył. Rozsypałam kawę, bo solidnie mnie przestraszył.
    
    Podniecił?
    
    Nie, nie, nie.
    
    Nie wiem, ile mieliśmy być tu zamknięci, ale musiałam się powstrzymać. Mimo wszystko oddech mi przyspieszył.
    
    - Niezdara. - Wyśmiał mnie. Znowu.
    
    Miałam wrażenie, że uwielbia wypominać mi wszystkie błędy. A ja ciągle dawałam jakieś powody ...
    ... ku temu.
    
    - Umm... - W tym samym momencie sięgnęliśmy po ścierkę, chcąc zetrzeć rozsypany proszek. Nasze ręce się zetknęły. Przeszedł mnie dreszcz. I tylko ślepy by nie zauważył, że jestem podniecona.
    
    Obróciłam się, stając przodem do mężczyzny. Zmniejszając jeszcze bardziej odległość między nami. Był wyższy, więc zadarłam głowę do góry, by na niego spojrzeć.
    
    - Bezczelna.
    
    - Nawet nie masz pojęcia - wyszeptałam.
    
    Serce mi waliło, ale... złapałam go ręką za szczękę pokrytą parodniowym zarostem i przyciągnęłam do siebie. Poczekałam chwilę, nie odsuwał się, a chyba na taką reakcję liczyłam. Byłam nawet gotowa wybiec w burzę.
    
    Położył mi dłoń na plecach, tuż nad pośladkami i pocałował. Na początku niepewnie. Jakbym była złudzeniem, mgłą, która zaraz się rozpłynie.
    
    Sama nie wierzyłam, że to się dzieje. Odwzajemniłam pocałunek, łapiąc łapczywie wargami jego usta, wsuwając w nie język. Delektując się. Smakował kawą i tytoniem.
    
    Pogłębiłam pocałunek, kładąc mu ręce na barkach. On chwycił mnie w talii mocno i miałam wrażenie, że zaraz mnie zmiażdży. Oparł nas o półki. Pewne granice nigdy nie powinny zostać przekroczone. I to było to, co tak bardzo mnie pociągało. Wiedziałam, że nie będzie odwrotu i nie miałam zamiaru się cofać. Chciałam brnąć dalej. Głębiej. Mocniej.
    
    Nie przypominam sobie momentu, w którym ściągnął ze mnie koszulę i rozpiął spodnie, zsuwając je na kolana. Stałam przed nim, ledwo trzymając się na wysokich szpilkach, tylko w koronkowej bieliźnie. Po ...
«123»