1. Miłości (V). Wszystko źle


    Data: 13.02.2021, Kategorie: BDSM kochanek, Brutalny sex Zdrada Autor: Amanda Ero

    Zapadał wieczór, powoli się ściemniało. Marcel szedł chwiejnie ulicą, świadom, że jest pijany i że absolutnie nie powinien być. Ileż by dał teraz za upragnioną obojętność... Żeby tak móc osunąć się bez czucia pod ławkę na skwerku i, gapiąc się apatycznie w niebo, czekać aż obrabują go z portfela i komórki, może nawet z markowych ciuchów... i mieć wszystko w dupie.
    
    Z tą pieprzoną miłością tak właśnie jest. Spodziewasz się przynajmniej akceptacji, a zamiast tego dostajesz histeryczną zaborczość i wymówki przemieszane z obietnicami... złotej klatki. Ozdobionej kwieciem i michą dobrego żarcia. Naczytał się w życiu dostatecznie wielu książek, by wiedzieć, że miłość żąda prawa własności. I to na piśmie.
    
    A skoro tak, czym były jego uczucia, jeśli nie miłością?... On niczego nie żądał. Potrafił się dzielić, nie rozumiał sensu zazdrości. Chyba był jakimś cholernym kosmitą. Tyle już razy słyszał, że jest dziwny, może to i prawda? Lubił ludzi, umiał się z nimi dogadać, nawet z nieznajomymi, ale najwyraźniej nie świadczy to o społecznym dostosowaniu...
    
    Na umówione spotkanie już był spóźniony pół godziny. Samochodem nie mógł pojechać, z przyczyn oczywistych, a autobusy uciekały mu jeden po drugim, bo przysypiał na przystanku. Do chrzanu takie podróżowanie, po co w ogóle pił? Mimo wysilania mózgownicy, za nic nie mógł sobie przypomnieć, co go pchnęło do wlania w siebie półtora litra wina. Jedno było pewne. Na wkurwienie nie pomogło.
    
    Zanim dotoczył się wreszcie pod blok ...
    ... Justyny, zdążył trochę przetrzeźwieć. Już nie myliły mu się kierunki i szedł prawie prosto. Wcisnął przycisk domofonu.
    
    – To ja – powiedział w miarę wyraźnie.
    
    – Wchodź.
    
    Z zimną furią wsłuchał się w brzęczyk otwierający drzwi, ale nie wyciągnął ręki. O nie, nie pozwoli by mu ktokolwiek rozkazywał... Odczekał kilka sekund i znów wcisnął przycisk. Tym razem się nie odezwał.
    
    – Marcel? Wchodzisz czy nie?
    
    Brzęczenie przedłużało się irytująco, Marcel zgrzytał zębami w milczeniu. Justyna nasłuchiwała, czy otwiera drzwi, więc zorientowała się, że nawet nie drgnął.
    
    – Marcel... proszę cię...
    
    Uśmiechnął się krzywo.
    
    – Zrób kawy – rzucił beznamiętnie, po czym wszedł do środka.
    
    Całe szczęście mieszkała na parterze, niewielką liczbę schodków pokonał dość szybko i sprawnie. Nacisnął klamkę i bez zaproszenia wparował jak do siebie. Zamknął zasuwę. Justyna nie wyszła mu na spotkanie, ale słyszał, że krząta się w kuchni, więc był skłonny puścić jej to płazem. Robiła w pośpiechu kawę.
    
    Spojrzała na niego lękliwie, kiedy stanął w drzwiach kuchni. Już się zorientowała, w jakim jest nastroju... dał jej to odczuć jednoznacznie. Ani słowem nie wspomniała o ponad godzinnym spóźnieniu.
    
    Wpatrywał się w nią długą chwilę. Miała na sobie luźne dżinsy i zbyt duży T-shirt. Na nogach domowe papucie. Włosy opadały jej bez żadnego ładu na ramiona.
    
    – Mąż ci na to pozwala? – wycedził.
    
    Zerknęła na niego, nie mając pojęcia, o co mu chodzi. A Marcel się nakręcał.
    
    – Jak ty wyglądasz? ...
«1234...»