1. Złodziej czasu


    Data: 16.10.2020, Kategorie: Fantazja Autor: LOL lol

    Nie wiem skąd się wziąłem. Ludzie, którzy oficjalnie byli moimi rodzicami, sami delikatnie mnie uświadomili że jestem dzieckiem adoptowanym. Byli jednak dobrymi ludźmi i nigdy mi tego nie dali odczuć. W każdej chwili mogłem być pewien ich miłości, wsparcia i pomocy. Dopiero kiedy stałem się pełnoletni, powiedzieli że jako prawie noworodek zostałem znaleziony na plaży nad brzegiem oceanu. Leżałem podobno nago na kocyku i starałem się rączkami osłonić oczy od słońca. Z ich relacji, podobno jako dziecko nie płakałem nigdy, potrafiłem leżeć godzinami cicho sobie gaworząc, a pierwszy raz odezwałem się od razu pełnym zdaniem w wieku prawie czterech lat do moich nowych rodziców. Swoją drogą wykazali się nieprzeciętną odwagą, decydując się na adopcję takiej "rośliny". Ale podobno urzekł ich mój uśmiech i już wtedy inteligentne spojrzenie, którego w "bidulu" z nich nie spuszczałem, odkąd tylko pojawili się w moim polu widzenia. Dzięki niemu przy tak dużym wyborze, zawsze wracali do mojego łóżeczka, aż w końcu zdecydowali - bierzemy to spokojne dziecko. Zwłaszcza że wszelkie badania jakim mnie wtedy poddano, nie wykazały żadnych ułomności psychicznych ani fizycznych. Wprost przeciwnie, byłem zdrowym i dorodnym chłopczykiem. Swoje możliwości poznałem w podstawówce. To było chyba w piątej klasie. Siedziałem wtedy z koleżanką w której się dziecięco podkochiwałem w jednej ławce i pamiętam że na tej lekcji panicznie się bała że pani zacznie sprawdzać prace domowe. Zamknąłem oczy skupiając ...
    ... się niesamowicie i pragnąc tylko jednego - niech coś się stanie. Było mi obojętne co, pożar szkoły, niech pani w klasie zwichnie teraz nogę, niech się rozpadną ławki, niech... Kiedy otworzyłem oczy, prawie przetarłem je ze zdumienia. Nic i nikt się nie poruszał. Byłem jedyną oddychającą i ruchomą istotą, wszyscy inni byli nieruchomymi posągami. Zosia - moja miłość, ciągle wpatrywała się ze strachem w panią, pani otwierała dziennik, wszyscy wokół zastygli w czasem dosyć interesujących pozach. W powietrzu wisiała papierowa kulka, rzucona do kogoś - sięgnąłem, rozprostowałem ją i przeczytałem "Majka, daj odpisać matmę". Rozśmieszyło mnie to, ale szybko spoważniałem nie wiedząc ciągle co się dzieje. Podszedłem do okna. Samochody na ulicy stały, ludzie na chodnikach zastygli w dziwnych pozycjach , nie było wiatru, na drzewach nie drgnął nawet jeden liść, jakiś wróbel wisiał w powietrzu metr od okiennej szyby... Wtedy zrozumiałem - zatrzymałem czas. Nie przejąłem się tym zupełnie, zresztą będąc dwunastolatkiem nie do końca chyba zdawałem sobie sprawę z ewentualnych konsekwencji. Podszedłem do stolika pani, zamknąłem już częściowo otwarty dziennik i położyłem go na brzegu biurka, jak najdalej od jej ręki. Kiedy wszystko wróci do normy, może zapomni i zacznie nową lekcję? Wtedy zauważyłem że pani właśnie zakładała nogę na nogę. Rozejrzałem się po klasie z obawą, nic się nie zmieniło. Raz kozie śmierć; kucnąłem, wszedłem na czworakach pod pani biurko i prawie wsadziłem głowę między ...
«1234...10»